Szwajcarski depozyt
  • Radosław WojtasAutor:Radosław Wojtas

Szwajcarski depozyt

Dodano: 
Rapperswil. Zamek
Rapperswil. Zamek Źródło: PAP/EPA / Gian Ehrenzeller
Choć kilka razy wydawało się, że polskie muzeum w Rapperswilu przestanie istnieć, to za każdym razem odradza się na nowo. I tak od 150 lat.

Oprócz tego, że Teodor Tomasz Jeż, czyli Zygmunt Fortunat Miłkowski, był powstańczym pułkownikiem, politykiem niepodległościowym i jednym z najbardziej płodnych polskich pisarzy, bywał także niezłym numerantem. – W tej osobie, którą trudno posądzić o genialność – powiedział kiedyś o Władysławie Platerze w kontekście założenia przez niego Muzeum Narodowego Polskiego w Rapperswilu – narodziła się genialna idea. Cóż, niektórzy potrafią tak skomplementować, żeby zabolało. Nie dotykając – bo i po co? – opinii wyrażonej czy to złośliwie, czy to w żartach o hrabim Platerze, zajmijmy się raczej jego dziełem, czyli ufundowanym przez niego muzeum. Miało ono gromadzić i zabezpieczać polskie zabytki oraz propagować polskie sprawy w czasie, gdy Rzeczpospolita formalnie nie istniała. I rzeczywiście – miejsce to odgrywało swoją rolę w dążeniach do odzyskania niepodległości. Samo muzeum też miało kilka historycznych zakrętów, wydawało się, że nic już za nimi nie czeka, ale szczęśliwie istnieje do dziś. O tym jest ta opowieść.

Genialna idea

– Działania Władysława Platera były najczęściej spektakularne – powiedział podczas jednej z konferencji historyk i wieloletni dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, prof. Zdzisław Pietrzyk. – Starał się być w centrum wydarzeń i często wydarzenia te kreować – dodawał. Trudno się z panem profesorem nie zgodzić. Spektakularne dzieło życia Władysława Ewarysta Broel-Platera rozpoczęło się od ufundowania przez niego pomnika mającego być symbolem walki Polski o niepodległość. Hrabia chciał, by monument stanął w Zurychu w stulecie konfederacji barskiej, jednak władze lokalne nie wyraziły na to zgody i plany musiały ulec zmianie. Marmurowa kolumna (zastąpiona później żeliwnym odlewem) z rzeźbą wzbijającego się do lotu orła stanęła ostatecznie w pobliskim Rapperswilu na wzgórzu Lindenhof. Na tablicach osadzonych na cokole obok herbu Rzeczypospolitej Obojga Narodów widniała m.in. taka inskrypcja: „Niespożyty duch polski stuletnią krwawą walką protestujący przeciw ciemiężącej go przemocy z wolnej ziemi Helwetów przemawia do sprawiedliwości, Boga i świata”.

Możliwe, że to podczas osłonięcia monumentu 18 lipca 1868 r. narodziła się ta „genialna idea Platera”, by w górującym nad miastem, ale wówczas podupadłym zamku stworzyć muzeum polskie. Hrabia angażuje się w to dzieło z dużym zapałem. Wydzierżawia zamek za symboliczną kwotę, już w 1870 r. uruchamia muzeum i obejmuje stanowisko jego dożywotniego dyrektora. Powołuje radę muzealną, ale rządzi praktycznie sam (rada ogranicza się do funkcji doradczych). Brzmieć to może trochę tak, jakby utworzenie muzeum było dziełem jednego człowieka, lecz oczywiście tak nie jest, bo zaangażowanych w to było wiele osób. Przede wszystkim Polonia, Polacy mieszkający pod zaborami; zwłaszcza w początkowych etapach znaczącym wsparciem jest pomoc szwajcarskich przyjaciół skupionych wokół pisarza Gotfryda Kellera. Polskie Muzeum Narodowe założone przez posła na Sejm powstańczy w trakcie powstania listopadowego, znanego i zaangażowanego w sprawę polską konsygnatariusza aktu detronizacji Mikołaja I Romanowa, zaczyna zdobywać rozgłos. Początkowe skromne zbiory szybko się rozrastają. Dary płyną z całego świata. W zamku w Rapperswilu stale powiększa się kolekcja cennych pamiątek historycznych, książek, dokumentów, map, dzieł sztuki, militariów. Miejsce to staje się nie tylko muzeum narodowym Polaków, lecz także centrum polskiej diaspory koordynującym działania polityczne zmierzające do odzyskania niepodległości Polski. Muzeum zyskuje hojnych mecenasów, dzięki którym zakupuje kolejne pamiątki. Największą część zajmowanych zamkowych pomieszczeń stanowiła Galeria Obrazów, w której eksponowano kilkaset obrazów, rysunków i rzeźb. Były to prace nie tylko cenionych polskich artystów, lecz także europejskich mistrzów, w tym dzieła przypisywane Rubensowi i van Dyckowi.

Portrety oraz popiersia osób zasłużonych dla polskiej historii miały swoje osobne miejsce w tzw. Sali Portretowej. Sylwetki zasłużonych przypominała także ekspozycja w Pokoju Przyjaciół Polski. Muzeum udało się zgromadzić kolekcję militariów od średniowiecza do wieku XIX, które prezentowano w Pokoju Mundurów i Pokoju Broni. W osobnym, dedykowanym tylko Tadeuszowi Kościuszce zebrano pamiątki po nim, w tym przedmioty osobiste. Kolekcja rękopisów Adama Mickiewicza i inne pamiątki po wieszczu wypełniły kolejny z pokoi, w jeszcze innym prezentowano wizerunki Mikołaja Kopernika i instrumenty naukowe. Zamkowa wieża stała się Mauzoleum Serca Tadeusza Kościuszki. Na drugim piętrze zamku ulokowano bibliotekę. Imponującą zarówno jeśli chodzi o zbiory, jak i osoby bibliotekarzy. A byli wśród nich: Stanisław Grabski, Adam Lewak, Zygmunt Wasilewski, Florian Znaniecki czy Stefan Żeromski.

Zrealizowany testament

Władysław Plater nie doczekał niepodległej Polski, zmarł w wieku 80 lat 22 kwietnia 1889 r. Pochowano go na wewnętrznym dziedzińcu zamku w Rapperswilu. Jego życzeniem było, aby po powrocie Rzeczypospolitej na mapy zbiory z Muzeum Narodowego Polskiego trafiły do kraju. Tak się stało w roku 1927. Przewieziona kolekcja liczyła 3 tys. dzieł sztuki, 2 tys. pamiątek historycznych, zbiór militariów, 20 tys. rycin, 9 tys. medali i monet, 92 tys. książek i 27 tys. archiwaliów. Niestety, zdecydowana większość z nich została zniszczona podczas drugiej wojny światowej. Nieliczne ocalałe pamiątki znajdują się dziś w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, na Zamku Królewskim w Warszawie. Ocalała m.in. urna z sercem Tadeusza Kościuszki. A co z zamkiem? W 1936 r. otwarto ekspozycję drugiego Muzeum Polskiego. Instytucja, której celem była promocja polskiej kultury i osiągnięć II Rzeczypospolitej, nosiła nazwę Muzeum Polski Współczesnej.

W czasie drugiej wojny światowej muzeum pełniło funkcje kulturalne i oświatowe, dostosowując swoją ofertę do nowych okoliczności i przejmując „kulturalną opiekę” nad 13 tys. internowanych polskich żołnierzy przybyłych do Szwajcarii po walkach we Francji. Muzeum Polski Współczesnej funkcjonowało do roku 1952. Lokalne władze nie zgodziły się na to, aby rządzący Polską komuniści uczynili z niego miejsce propagandy. Umowa dzierżawy została sądownie zerwana, a muzeum zlikwidowane. Zbiory trafiły do Polski. Z takim stanem rzeczy nie pogodziła się Polonia w Szwajcarii i wspierający ją Szwajcarzy. 30 stycznia 1954 r. podpisano akt założycielski polsko-szwajcarskiego Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu. Powrót do zamku był stopniowy, zaczęło się od jednego pokoju na parterze, by w 1975 r. w pomieszczeniach na piętrze narodziło się trzecie już życie Muzeum Polskiego w Rapperswilu. W roku 1978 powołano Polską Fundację Kulturalną „Libertas”, która sprawowała pieczę nad tym miejscem.

Czwarte życie

Kolejne zawirowania przyniosła pierwsza dekada XXI w. Od jej końca muzeum zagrożone było likwidacją ze strony władz lokalnych. Szczęśliwie dotrwało do jubileuszu 150-lecia istnienia w 2020 r., ale już niedługo później fundacji Libertas nakazano zabranie liczącej ok. 8 tys. eksponatów kolekcji z zamku, który poddany miał być pracom renowacyjnym. Losy zbiorów wartych nawet 25 mln franków (czyli po dzisiejszym kursie ponad 116 mln zł) były niepewne, mówiło się o możliwości odsprzedaży w prywatne ręce. Na szczęście ta historia ma inny epilog. W lipcu ubiegłego roku minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński ogłosił, że muzeum pozostanie w Rapperswilu, choć w innej siedzibie. Państwo polskie zakupiło historyczny kompleks Schwanen. Podpisano także list intencyjny w sprawie zamiaru utworzenia nowej instytucji kultury – Muzeum Polskiego w Rapperswilu – przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego współprowadzonej przez Polską Fundację Kultury „Libertas” oraz Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego w Rapperswilu. I tak muzeum zyskało czwarte życie. Ostatnie?

Cały artykuł dostępny jest w 34/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także