"Lokalna półka". Ardanowski: Nie sądzę, żeby sieci handlowe protestowały

"Lokalna półka". Ardanowski: Nie sądzę, żeby sieci handlowe protestowały

Dodano: 
Jan Krzysztof Ardanowski
Jan Krzysztof Ardanowski Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Żywność importowana z dalekich odległości musi być chemicznie konserwowana – mówi w rozmowie z DoRzeczy.pl Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący prezydenckiej rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich i b. minister rolnictwa.

DoRzeczy.pl: Z programu „Lokalna półka” będą zadowoleni z jednej strony przedsiębiorcy rolni, którzy będą mieli ułatwiony rynek zbytu i klienci, bo na półkach znajdą rzeczywiście lokalne produkty. Chyba jako jedyne mogą kręcić nosem sieci handlowe?

Jan Krzysztof Ardanowski: Nie sądzę, żeby sieci protestowały. Program podniesie zadowolenie konsumentów, którzy będą mogli kupić lokalną, świeżą żywność. Żywność importowana z dalekich odległości musi być chemicznie konserwowana. Istotny jest również ślad węglowy, dzięki temu programowi oddziaływanie na środowisko będzie mniejsze. Ściąganie żywności z Ameryki Południowej lub z północnej Afryki, to są to ogromne koszty, zużycie paliwa. Sieci powinny się cieszyć zadowoleniem swoich klientów i być może zwiększeniem obrotów. To również kontynuacja pewnych działań, które podjąłem jako minister rolnictwa, m.in. wprowadzenia oznaczeń dla żywności pochodzących z danego kraju. Można to robić na różne sposoby, ja wprowadziłem oznaczenie mięsa i ziemniaków przy pomocy flagi kraju pochodzenia. Można zacząć to robić chociażby na paragonie, żeby konsumenci wiedzieli, z jakiego kraju kupują żywność.

Elementem „Lokalnej półki” będzie budowanie patriotyzmu ekonomicznego?

Program nie zamyka wyboru, mamy otwarty rynek, ale wielu z nas sugeruje się miejscem pochodzenia produktu. Ludzie rozumieją, że swoją decyzją zakupową wspierają polską gospodarkę, miejsca pracy, rolników. Część supermarketów już w tym kierunku działa, szuka lokalnych dostawców. Chodzi o to, by je zachęcić, zobowiązać do współpracy z producentami. To nie jest tak, że jednego dnia wprowadzimy przymus procentowego udziału. Jest pewna praca przed nami. Wiadomo, że ten kto ma handel, ten decyduje o łańcuchu żywnościowym. To handel decyduje, ile zarobi producent surowca, czyli rolnicy, ile przetwórstwo.

Chodzi o to, żeby handel szukał producentów, wiązał się z nimi, określał, jakie ma zapotrzebowanie, jakie ilości w poszczególnych porach roku, jakie wymogi stawia żywności. To ważne, żeby wiązać się z dostawcami umowami, by rolnicy mogli dostosować swoją produkcję. Największym problemem jest to, że rolnicy, ryzykując często całym swoim majątkiem, produkują żywność dobrej jakości, a potem okazuje się, że nikt od nich jej nie chce kupić, bo w sąsiedztwie są pomidory sprowadzone z Maroka czy jabłka z Chile. To nielogiczne, sieci zarabiają na polskich konsumentach dziesiątki miliardów złotych, więc mają również i pewne obowiązki wobec polskiego rynku, polskich konsumentów, szczególnie, że ci konsumenci takiej żywności oczekują.

Czytaj też:
Kolejny punkt programu PiS. Premier: To wyraz lokalnego patriotyzmu
Czytaj też:
"Lokalna półka". PiS prezentuje kolejny punkt programu

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także