Czasami mamy do czynienia z wydarzeniami, w których niczym w soczewce skupia się duch danej epoki. Tak było poniekąd ze słynną broszurą Juliusza Łukasiewicza, polskiego ambasadora w Paryżu i bliskiego współpracownika szefa polskiej dyplomacji Józefa Becka, która w skrótowej formie prezentuje nam wycinek nastrojów panujących w schyłkowej II RP. „Polska jest mocarstwem”, bo tak brzmiał tytuł słynnej publikacji, to swoisty pean na cześć sanacji, a jednocześnie próba zaprezentowania odrodzonego państwa, jako jednego z filarów europejskiego porządku.
Przytoczmy słynny passus, który dobrze oddaje charakter dokumentu: „Świadoma wysiłków, którym zawdzięcza swą wielkość i siłę, Polska jest mocarstwem, stanowiącym kamień węgielny dzisiejszej struktury wschodniej i środkowej Europy. Była ona i jest czynnym współtwórcą tej jedynie sprawiedliwej i zapewniającej narodom lepszą przyszłość struktury politycznej. W konsekwencji losy współczesnej Europy zależą od polityki Polski nie w mniejszym stopniu niż od polityki innych mocarstw”. Broszura, jakkolwiek wymownie świadcząca o pewnej części polskich elit, zapewne przepadłaby bez śladu wśród innych podobnych propagandowych tekstów, gdyby nie wymownie korespondujący z tytułem dokumentu moment publikacji – 1938 r. Ironią losu jest to, że broszurka doczekała się wznowienia jeszcze w 1939 r. tuż przed samą wojną. Wbrew tezom Łukasiewicza II RP była traktowana przez sąsiadów jako państwo sezonowe i określana pogardliwie mianem „bękarta wersalskiego”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.