Michalik w swoim vlogu stwierdziła, że 11 listopada kojarzy się "już wyłącznie faszystowsko, przemocowo i z płonącą Warszawą". Dlatego też jej zdanie należy "wykasować tę datę".
– Ludzie potrzebują upamiętniania dobrych momentów, ale potrzebują też pomocy chociażby w postaci symboli w przeżywaniu złych momentów. I o tym nie można zapomnieć. Na początek zniosłabym Święto Niepodległości, czy wykasowałabym tę datę 11 listopada, bo ona kojarzy się już wyłącznie faszystowsko, przemocowo i z płonącą Warszawą – stwierdziła.
To jednak nie koniec zaskakujących przemyśleń publicystki. Jej zdaniem święto niepodległości można obchodzić... w rocznicę zwycięstwa wyborczego opozycji lewicowo-liberalnej.
– A naprawdę ten 15 października, te wybory, po niemal 10 latach pójścia drogą dyktatury, przywróciły nas wolności, to byłaby taka świetna data i taki fajny ciepły październik. To byłoby świetne Święto Niepodległości. Takie samoistne, które moglibyśmy świętować na wesoło, które moglibyśmy świętować radośnie, które moglibyśmy świętować jeszcze w słońcu, które przestałoby się kojarzyć z faszystami, bo tak niestety się kojarzy 11 listopada i z przemocą – mówiła.
"Czuję, jakbym żyła w domu alkoholika. Czy ojciec wróci pijany?"
Tuż przed październikowymi wyborami parlamentarnymi Michalik wyznała, że życie pod rządami PiS jest dla niej nieznośne. – Ja teraz się czuję na co dzień, jakbym żyła w domu alkoholika, gdzie wstaję rano i ja nie wiem... – przyznała Eliza Michalik w programie "Express Biedrzyckiej" w Super Expressie. – Syndrom sztokholmski trochę się zaczyna – dopowiedziała prowadząca dziennikarka.
– Tak, słuchajcie, ja myślę, że wszyscy to mamy – kontynuowała Michalik. – Nie żyjemy sobie jak normalni ludzie, że wstajemy, zajmujemy się swoimi sprawami. Przynajmniej ci, którzy śledzą politykę. Tylko to jest tak, że zastanawiasz się, czy ojciec wróci pijany i cię pobije, czy dzisiaj będzie spokój. Odpalasz tego Twittera. Widzisz kolejne ustawy, a tu granice zamykają, a tu coś tam, a tu się skłóciliśmy, a tu węgiel z Rosji. Ja mam tak, że czuję się, jak córka w domu alkoholika, w przemocowym domu – wyznała publicystka.
Dalej porównała PiS do "dzikiej bandy". – Odebrano mi poczucie, że Polska jest moim krajem. Dzika banda napadła kraj. Jak w tych westernach, dzika banda przyjeżdża do miasteczka i wszystkich terroryzuje – mówiła Eliza Michalik, nie kryjąc emocji.
Czytaj też:
Wałęsa apeluje: Zdelegalizować i rozwiązać!Czytaj też:
Szydło o zemście na PiS: Muszą pamiętać o jednym