ANNA POPEK: Skąd zainteresowanie dawną polską kuchnią?
GRAŻYNA I JAROSŁAW UŚCIŃSCY: Lubimy gotować i lubimy ludzi. Lubimy też poznawać nowe smaki, kosztujemy więc wszystkiego – tego, co znamy, i tego, czego nie znamy. (...) Chcieliśmy też po kucharsku zdefiniować, czym jest tzw. kuchnia staropolska, na którą powołują się co rusz restauratorzy. Stąd chęć sięgania do źródeł. Nie jest to jednak proste. Parę lat temu nie mieliśmy materiałów źródłowych, nie mogliśmy znaleźć informacji, bo nie było żadnych publikacji. Musiał minąć jakiś czas, aby po zachwycie wędzonym łososiem i kuchnią włoską znowu zaczęto rzeczowo pisać o naszych narodowych smakach. (...)
Co jadali dawni Polacy?
Ich kuchnia była niewiarygodnie bogata. Nasi przodkowie jadali wszelkie ptactwo i ryby słodkowodne w wielkiej obfitości. Wołowinę jadano rzadko, przy wyjątkowych okazjach lub jesienią, gdy robiono selekcję bydła. Jeżeli we dworze się okazywało, że nie sposób będzie utrzymać mlecznego pogłowia, wówczas część przychówku przeznaczano na rzeź. Wieprzowina była mięsem pośledniego gatunku, jej smakiem raczej cieszyli się chłopi. Oprócz tego jadano wiele warzyw, owoców i ziół, które dzisiaj już nie występują albo nie wiemy, że można je jeść. Zanim Kolumb przywiózł z Ameryki ziemniaki, jadano u nas świerzop – tak, tak! Ten z „Pana Tadeusza”. Świerzop, czyli świerząbek bulwiasty, to niewielkie bulwy o lekko orzechowym smaku, nazywane też popimi jajami. (...)