Sto lat temu Niemcy, dążąc do osiągnięcia pozycji mocarstwa światowego, decydująco przyczyniły się do wybuchu I wojny światowej, uchodzącej dziś w ich narracji za „pierwotną katastrofę Europy” – Europas Urkatastrophe. Potem, w 1939 r., jeszcze raz usiłowały militarnie zdominować Europę i zdobyć siłą „przestrzeń życiową na wschodzie”, topiąc cały kontynent we krwi, także własnej. W 1945 r. klęska wydawała się całkowita. Kraj został podzielony i był okupowany przez armie zwycięskich aliantów, miasta zburzone, ludność, zdemoralizowana porażką, zubożała, została „wypędzona ze Wschodu”. W opinii świata Niemcy stały się synonimem zła. Wydawało się, że marzenia o niemieckiej potędze zostały raz na zawsze pogrzebane. Przez całe dziesięciolecia celem polityki niemieckiej był powrót do grona cywilizowanych narodów.
A jednak 100 lat po tym, gdy w 1914 r. po raz pierwszy Niemcy sięgnęły po władzę w świecie, znowu stały się potęgą europejską. Nie tylko mają najsilniejszą w Europie gospodarkę, lecz także stały się rzeczywistym politycznym przywódcą Unii. Kryzys, który inne kraje pogrążył w zamęcie i zwątpieniu, wyniósł je do władzy. (...)