Nie godził się na nazywanie go np. "gdańskim pisarzem" jak wielu chciało. Pytany odpowiadał: "Nie ma gdańskiego języka, piszę w języku polskim, dlatego jestem polskim pisarzem. Używam tego miasta jako dekoracji do moich tekstów". Gdańsk był dla niego ważny. Urodził się i zmarł w tym samym mieszkaniu – w Gdańsku. Tu studiował i pracował, większość z jego dokonań literackich rozgrywała się w mieście nad Motławą. Poprzez "Weisera Dawidka" stworzył pewien mit, baśniowość powojennego Gdańska, jednak poza pisaniem był bardzo racjonalny wobec rodzinnego miasta.
Jego mistrzami klasycznego pojmowania literatury byli Jarosław Iwaszkiewicz i spore grono pisarzy rosyjskich, zapomniany dziś Mikołaj Leskow, Władymir Nabokov, Antoni Czechow, Iwan Bunin. W poezji cenił przede wszystkim twórczość Rainera Marii Rilkego. "Uwielbiam pisać opowiadania. Nie cierpię pisać powieści". A opowiadania pisał znakomite.
Wymykał się próbom łatwego zdefiniowania. Ponieważ lubił ludzi, uwielbiał opowiadać i dyskutować, znał bardzo wiele osób lub może inaczej – to one go znały. Kiedy opowiadał o jakimś swoim pomyśle, o idei, która była mu bliska, zapalał się, mówił o niej ze swadą i zaangażowaniem. Był doskonałym kompanem. Ale też nieprostym człowiekiem w codziennych relacjach. Miał swoją mroczność, własne demony, które potrafiły go dopaść i łatwo nie wypuścić.
Był wszechstronnie utalentowanym artystą. Oprócz najbardziej znanych powieści i opowiadań tworzył wiersze, dramaty, słuchowiska, adaptacje, pisał scenariusze wystaw.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.