DoRzeczy.pl: Przez Europę przetaczają się protesty rolników w Europie. Duże protesty odbyły się w Niemczech, obecnie trwają we Francji. Czy te protesty dostrzegane są w Brukseli i czy widzi pan w nich potencjał na powstrzymanie Zielonego Ładu?
Prof. Karol Karski: Mamy do czynienia z rokiem wyborczym w Parlamencie Europejskim, a Komisja Europejska jest do pewnego stopnia emanacją rządów państw członkowskich, jak i Parlamentu Europejskiego. To sytuacja, w której te protesty mogą mieć pewne znaczenie. Oczywiście, rolnictwo ma być jednym z działów gospodarki, który będzie tracić na Zielonym Ładzie, w związku z tym widzę potencjał tych protestów. Nic dziwnego, że rolnicy w wielu państwach członkowskich w Unii Europejskiej wyrażają swój sprzeciw. W tym wypadku to nie są protesty przeciw rozwiązaniom podejmowanym w ramach wspólnej polityki rolnej, czyli tym, za które odpowiada komisarz Wojciechowski, ale przeciw rozwiązaniom kreowanymi przez komisarzy zajmujących się rozwiązaniami gospodarczymi, a także samym Zielonym Ładem.
Jeśli ma się mierzyć ilość metanu wydzielanych przez zwierzęta gospodarskie, to widzimy, że ideologia przekracza bariery zdrowego rozsądku. Za tym wszystkim stoją też rozwiązania, które mają wzmocnić pewne grupy kosztem rolników. Można powiedzieć, że zdziwienia wielkiego nie ma. Potencjał protestów jest i bardzo dobrze, jeśli ktoś dostrzega, że jego interesy są naruszane na poziomie unijnym, to ma prawo protestować. Wspieram te grupy, które występują z tego typu postulatami.
Jesteśmy przed wyborami w Parlamencie Europejskim. W niektórych krajach formacje eurosceptyczne rosną – w Niemczech to AfD, z kolei w Holandii mamy eurosceptyczny rząd. Czy możemy spodziewać się, że układanka polityczna w europarlamencie może wyglądać inaczej, czy jednak siły mainstreamu politycznego są tak mocne, że niewiele się zmieni?
Zawsze może dojść do pewnych zmian, natomiast trzeba zdać sobie sprawę, że nie mamy do czynienia z jednym społeczeństwem europejskim, jedną europejską opinią publiczną, tylko z tyloma opiniami, ile państw członkowskich. Zmienianie się różnych konfiguracji politycznych jest wypadkową pewnych rozwiązań wyborczych na poziomie państw członkowskich, a nie na poziomie całej Unii. Wiele się może zdarzyć, zawsze trzeba robić swoje, Unia Europejska jest rozwiązaniem co do zasady korzystnym, ale to nie jest bóstwo, do którego należy się modlić. To organizacja międzynarodowa, którą należy traktować w sposób pragmatyczny i oczekiwać od niej rozwiązań korzystnych dla społeczeństw państw członkowskich. Oczywiście, nie w każdym zakresie się to uda, ale to nie ma być korzystne tylko dla Niemców i Francuzów, tylko w pewnym ograniczonym zakresie dla wszystkich. Nie można przyjmować, że czysta, matematyczna większość ma rację. Zasada czystej matematycznej większość została ukształtowana w organizacji o charakterze gospodarczym, a nie o charakterze politycznym. Unia Europejska nie jest spółką prawa handlowego, a organizacją międzynarodowa.
Czytaj też:
Rafalska: Wiek emerytalny nie dyskryminuje ani mężczyzn, ani kobietCzytaj też:
Palade: PiS wciąż nie widzi umiarkowanych wyborców