Premier David Cameron poinformował o wysłaniu na Ukrainę grupy brytyjskich traktorzystów, którzy będą szkolić tamtejszą armię. Ukraińscy żołnierze poznają nowoczesne metody obsiewu pól, nauczą się obsługiwać nowe kombajny i solidnie przygotują się do żniw. Wszystko to pod czujnym okiem wybitnych ekspertów z Wysp.
Rząd litewski podjął z kolei decyzję o eksporcie na Ukrainę 5 tys. maszyn do szycia i 3 tys. odkurzaczy. „To nasz wkład w podniesienie standardu życia ukraińskiego społeczeństwa” – tłumaczyła prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė.
Polska wciąż zastanawia się nad wysyłką 2 tys. smokingów oraz nieokreślonej liczby sznurówek do różnych modeli butów. Niewykluczone, że z Warszawy pojadą także za wschodnią granicę kosiarki do trawy, zmywarki do naczyń i sokowirówki.
Wszyscy czekają jednak w napięciu na to, co zrobią Amerykanie. Nieoficjalne wieści z Waszyngtonu głoszą, że nad Dniepr udadzą się wkrótce: ekipa instruktorów tańca, specjalizujących się między innymi w fokstrocie, a także około stu inżynierów, którzy sprawdzą stan rowów melioracyjnych.
Ukraińcy proszą jednak o więcej: brakuje im między innymi ekspresów do kawy, ręczników plażowych oraz klamerek do suszenia bielizny. Niestety nie wszystkie państwa są chętne, by udzielić pomocy władzom w Kijowie. Niemiecki Bundestag podjął właśnie decyzję, że nie przekaże Ukrainie obiecanych 5 mln rolek papieru toaletowego, albowiem – jak stwierdził szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier – „mogłoby to rozdrażnić prorosyjskie babcie klozetowe, szykujące właśnie ofensywę pod Mariupolem”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.