Lempart pomyliła dziennikarza "Newsweeka" z Kosiniakiem-Kamyszem: Nalegała bym "wypier***ał"

Lempart pomyliła dziennikarza "Newsweeka" z Kosiniakiem-Kamyszem: Nalegała bym "wypier***ał"

Dodano: 
Marta Lempart krzyczy podczas protestu "Aborcja! Tak!" przed Sejmem w Warszawie
Marta Lempart krzyczy podczas protestu "Aborcja! Tak!" przed Sejmem w Warszawie Źródło: PAP / Rafał Guz
Wczoraj pod Sejmem Marta Lempart obrzucała wyzwiskami lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Problem w tym, że to nie był polityk, tylko dziennikarz "Newsweeka" Jacek Gądek.

Aby pokazać swój sprzeciw wobec braku zmian w prawie aborcyjnym, we wtorek o godz. 18zorganizowano protesty zwolenników tego procederu. Jeden z nich odbył się przed Sejmem.

W pewnym momencie Marta Lempart przerwała przemówienie swojej koleżanki. – Podobno tutaj idzie pan Kosiniak-Kamysz. Tam idzie. Wypier***aj, wypier***aj, wypier***aj. Do PiS-u i Konfederacji. Ty pier***ony kłamco, wypier***aj. Do dymisji, do dymisji. Tygrysek chciał pokazać, że jest odważny i nie boi się wyborczyń i wyborców, a raczej że ma ich w dupie. Wiemy, ku*wa, wiemy. Wypier***aj – perorowała liderka tzw. Strajku Kobiet.

Gądek: Lempart kazała mi wypier***ać

Okazuje się jednak, że Lempar wrzeszczała nie na szefa PSL, tylko na dziennikarza "Newsweeka", lewicowo-liberalnej gazety.

"Osób na demonstracji nie było wiele, ale i tak musiałem się przebijać. Przeszedłem dość blisko sceny. A potem przez cały tłum Marynarka, koszula – na rzeczone spotkanie musiałem wyglądać w miarę godnie, choć nie było gwarancji, że zakończy się ono w sposób licujący z taką elegancją" – opisuje sytuację Gądek w mediach społecznościowych.

Dziennikarz przyznaje, że przez chwilę szukał w tłumie szefa PSL, ale ostatecznie ruszył na umówione spotkanie. Dopiero, gdy zwrócił uwagę na ludzi gapiących się na niego, zrozumiał sytuację.

twitter

"Zaczyna do mnie docierać, że Pani Marta podpaliła się do przeganiania Kosiniaka, bo... pomyliła mnie z wicepremierem. Ktoś jej sekundy wcześniej (błędnie) powiedział, że idzie wicepremier z PSL" – wspomina.

Dziennikarz przyznaje, że sytuacja była absurdalna i nie mógł uwierzyć, że ktoś go pomył z politykiem. "Dla tych, którzy się martwią: nie poczułem żadnego zagrożenia. Sądziłem, że jeśli nie zwariowałem, to będzie z tego sympatyczna dykteryjka" – dodaje.

"Zabawne? Troszkę straszne? Na serio jestem Pani Marcie wdzięczny. I to bardzo, bo dykteryjka przednia" – napisał na zakończenie.

Czytaj też:
Godek: Koalicja rządząca jest przepełniona nienawiścią do normalnych ludzi
Czytaj też:
"Nienawidząca ludzi lesbijka". Schreiber ostro uderza w liderkę Strajku Kobiet

twitter
Źródło: X
Czytaj także