Oleśnica: Do szpitala trafiły "maszyny ssące" do wykonywania aborcji

Oleśnica: Do szpitala trafiły "maszyny ssące" do wykonywania aborcji

Dodano: 
Australia. Działacz pro-life John Preston trzymający model dziecka w dwunastym tygodniu ciąży.
Australia. Działacz pro-life John Preston trzymający model dziecka w dwunastym tygodniu ciąży. Źródło: PAP/EPA / LUKAS COCH
Specjalne maszyny do rozrywania ciał dzieci nienarodzonych "metodą ciśnieniową" podarowali szpitalowi aktywiści aborcyjni.

Fundacja Pro–Prawo do Życia przekazała informację, że do szpitala w Oleśnicy trafiły zestawy do wykonywania aborcji tzw. "metodą próżniową". Fundatorami maszyn są aktywiści aborcyjni i zorganizowane grupy pośredniczące w nielegalnym handlu pigułkami poronnymi i namawianiu kobiet do aborcji.

Na czym polega "maszyna ssąca"?

Działanie maszyny, która trafiła do szpitala w Oleśnicy, opisał były aborcjonista dr Anthony Levatino, który po nawróceniu zaczął walczyć o prawo do życia. "Aborter używa metalowych prętów o różnej grubości, zwanych rozszerzaczami. Wprowadza je do szyjki macicy, zyskując w ten sposób dostęp do dziecka. Maluszek ma już palce u rąk i nóg, a jego serce bije, choć kości są wciąż słabe i kruche. Aborter bierze cewnik ssący i wsuwa go przez szyjkę macicy. Następnie włączana jest maszyna ssąca z mocą 10-20 razy większą niż domowy odkurzacz. Dziecko jest gwałtownie rozrywane na strzępy przez siłę ssania i wciskane razem z łożyskiem do maszyny ssącej" – czytamy w opisie.

"Kiedy doktor włączył maszynę ssącą, usłyszałam przerażające dźwięki… siorbanie, przełykanie… wysoki ton… wyglądało to tak, jakby wąż odkurzacza zadławił się czymś! To było okropne i przerażające. Znacznie gorszą częścią mojej pracy było opróżnianie maszyny ssącej każdego „dnia zabiegów”, i to nie tylko raz. Szczątki dzieci garściami wpadały do muszli klozetowej, chlapiąc dookoła na całą ubikację i podłogę. Nie cierpiałam wycierania krwi ze ścian, podłogi, spłuczki i sedesu" – to opis aborcji, w której uczestniczyła położna w USA.

Opieka okołoaborcyjna zamiast opieki okołoporodowej

Teraz do takich sytuacji będzie dochodzić w szpitalu w Oleśnicy. "Cieszymy się, że szpital w Oleśnicy wspólnie z nami wytycza standardy w dobrej opiece okołoaborcyjnej" – napisali aborcjoniści w mediach społecznościowych. Fundacja Pro-Prawo do Życia zwraca uwagę na zmianę podejścia. Kiedyś szpitale cieszyły się dobrą "opieką okołoporodową", a dziś mówi się o "opiece okołoaborcyjnej".

Metoda próżniowa to "standardy" zalecane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), które z Oleśnicy mają rozlewać się na całą Polskę. Już niedługo w szpitalu w Oleśnicy rozpoczną się kursy doszkalające lekarzy-ginekologów. "Celem tych kursów jest przeszkolenie ginekologów z innych miast i województw tak, aby wiedzieli jak mordować dzieci i zaczęli zabijanie w swoich placówkach. Chodzi o to, aby aborcja stała się powszechną praktyką we wszystkich szpitalach na terenie całej Polski i żeby kobiety nie musiały przyjeżdżać specjalnie do Oleśnicy" – zwrócił uwagę członek zarządu Fundacji Pro-Prawo do Życia Mariusz Dzierżawski. Zachęcił przy tym do oporu wobec takich działań i walki o ludzkie życie.

Dierżawski: Powstrzymajmy aborcyjne dzieciobójstwo

Fundacja Pro-Prawo do Życia prowadzi kampanie informacyjne i publiczne modlitwy różańcowe. "Do zwycięstwa zła potrzeba tylko tego, aby ludzie dobrzy nic nie robili. Główną przyczyną rosnącej liczby mordowanych dzieci i kolejnych sukcesów aborcjonistów jest obojętność ludzi świadomych tego, czym jest aborcja. Zło odnosi sukcesy nie dlatego, że jest silne, tylko dlatego, że liczni ludzie dobrzy są bierni i nie chcą stanąć do walki, w której Bóg obiecał im pomoc i zwycięstwo"– podkreśla Dzierżawski.

Czytaj też:
Placówka aborcyjna w Polsce? Zapowiedziano zbiórkę pieniędzy na ten cel
Czytaj też:
"Gdzie aborcja?". Tak na Campusie Trzaskowskiego "przywitano" Kosiniaka-Kamysza

Źródło: stronazycia.pl, Fundacja Pro-Prawo do Życia
Czytaj także