Autor ostrzega i od razu przeprasza, że niniejszy artykuł zawiera wulgarne słowa i treści drastyczne. Nie chodzi o epatowanie czytelnika przejawami zbydlęcenia tzw. elit, związanych z rządzącą koalicją. Po prostu nie ma takich kropek, żeby dało się wykropkować obecną kondycję formacji, której poziom u zarania wyznaczali ludzie tacy jak prof. Geremek, red. Turowicz i ks. Tischner.
Komiks, w którym cała akcja polega na polowaniu na polityków, dziennikarzy i inne znane osoby kojarzące się z prawicą, ich upokarzaniu i mordowaniu strzałem w głowę – dopiero niedawno media zauważyły, że coś takiego jest w Polsce wydawane i zupełnie legalnie sprzedawane. Tymczasem wspomniane dzieło niejakiego Ryszarda Dąbrowskiego wychodzi już od bodaj kilkunastu lat i doczekało się wielu tomów.
Akcja każdego z nich jest zawsze taka sama: tytułowy bohater, „likwidator”, dopada kolejną ofiarę, zmusza ją z przyłożonym do głowy pistoletem do upokarzających samokrytyk, czasem sam uzupełnia je własnym umoralniającym kazaniem, a potem ściąga spust i autor napawa się możliwością narysowania krwawych bryzgów i zmasakrowanego oblicza kolejnej znienawidzonej osoby publicznej.
Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, których w ten sposób zamordował pan Dąbrowski „in effigie”, ale na pewno byli wśród nich Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, prawicowi premierzy i ministrowie, generałowie polskiej armii, biskupi i księża, prawicowi dziennikarze, a także postaci symbolizujące takie przejawy „faszyzmu” i „niszczenia planety”, jak bankierzy, „negacjoniści klimatyczni”, przeciwnicy aborcji na życzenie, producenci samochodów etc. Tak komiksowy superbohater czyści świat z „faszystów”, kleru, kapitalistów i innych ludzkich śmieci.
Stanowski, Konfederacja i „Do Rzeczy”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.