DoRzeczy.pl: Jak wygląda na dziś sytuacja Prudnika który został dotknięty powodzią w ostatnich dniach?
Grzegorz Zawiślak: Przed nami obecnie bardzo trudny, a może nawet najcięższy etap, po tym jak udało się ochronić miasto. Bardzo chciałbym z tego miejsca podziękować mieszkańcom za wykonaną pracę, wojsku oraz straży pożarnej. Musimy się odbudować i wszystko posprzątać. Walczymy z czasem, bowiem wiele mieszkań należących do miasta zostało zalanych. Chcemy zdążyć z remontami przed zimą. Musimy zabezpieczyć pomoc dla mieszkańców, jedzenie, suche miejsce do noclegu. Mamy również ogromny problem z wywozem śmieci. Czekamy na przepisy które powiedzą nam gdzie możemy wywieźć popowodziowe śmieci i kto za to zapłaci, bo gmina Prudnik sama nie jest w stanie udźwignąć tej kwoty. Proszę mi uwierzyć, że jest tego dużo.
Na jaką kwotę oszacowano straty w Prudniku?
Mówimy o stratach rzędu ponad stu milionów złotych. Największe straty występują w infrastrukturze drogowej i mostowej. Mamy do odbudowy osiem kładek i przejazdów. Każda taka kładka to koszt od 3-5 mln złotych, zatem łatwo policzyć, że łączna kwota tylko w tym obszarze może wynieść około 40 mln zł.
Czy można jakoś Prudnik zabezpieczyć w przyszłości przed wielką wodą?
Musimy wreszcie zacząć działać przed, zabezpieczać się, a nie robić coś po fakcie. Już teraz pojawiają się rozmowy o tym, gdzie zrobić zbiornik retencyjny. Pytam, dlaczego dopiero po fakcie? Nas w Prudniku bardzo martwi stan tamy w Jarnołtówku. Obawiamy się, czy ona może kolejną taką wielką wodę wytrzymać, zatem koniecznie należy wykonać pracę w tym miejscu. Bez tego miliony litrów wody wyleją się na Jarnotłówek, Pokrzywną, Moszczankę oraz Prudnik. Musimy wreszcie uczyć się na błędach.
Czytaj też:
Bosak: Mamy w rządzie dywersantów. Likwidacji Wód Polskich życzą nam NiemcyCzytaj też:
Powódź zatopi Wody Polskie? "Rząd PiS stworzył chory twór"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.