Nie każdy zdaje sobie sprawę, jaki łatwy – czasami nieproszony – dostęp do pornografii mają nasze dzieci w dobie wszechobecnych komputerów i smartfonów stale podłączonych do Internetu. I to do najbardziej wulgarnej, perwersyjnej i brutalnej pornografii wszelkiego rodzaju. Aplikacje kontroli rodzicielskiej mogą co prawda ten dostęp ograniczać, ale nie każdy rodzic się na tym zna, a i tak nie ma nigdy gwarancji, że nasze dziecko nie obejrzy takich treści na urządzeniach rówieśników.
W wielu krajach, w tym i w Polsce, prawny zakaz narażenia dzieci i młodzieży na kontakt z pornografią dawno stał się martwą literą. Politycy, z jakiegoś powodu na ogół niechętni, aby zmierzyć się z problemem, zaczynają jednak w wielu krajach reagować, często pod presją społeczeństwa. Do tego chce ich zmusić również w Polsce grupa ok. 30 organizacji prorodzinnych.
Trwa właśnie zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o ochronie małoletnich przed treściami pornograficznymi w Internecie. Dołączyć do zbiórki może każdy na stronie Stopnarkotykowipornografii.pl, pobierając listy do zbiórki podpisów. Jeśli uda się komitetowi ustawodawczemu złożyć w Sejmie minimum 100 tys. podpisów przed 23 grudnia, Sejm będzie musiał wreszcie się tym problemem zająć. Jeśli wierzyć wcześniejszym deklaracjom z obu stron politycznego sporu (chociażby niespełniona obietnica rządu Morawieckiego w tym zakresie czy mgliste jeszcze zapowiedzi obecnego wiceministra cyfryzacji), projekt obywatelski ma szanse na szerokie poparcie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.