Widziałam krzywdę nękanych ludzi. Ich dzieci. Brutalnie tłumione protesty. Wy, moralne zera nadające jak kataryny, i wy, pseudoobiektywni – też widzieliście. Byliście obojętni. Współodpowiedzialni. Teraz, w strachu, frustracji i wstydzie razi was pamięć. Słuchajcie ich opowieści” – grzmiała Wysocka-Schnepf, gdy spadła na nią fala krytyki po wywiadzie z wdową po Piotrze Szczęsnym. W 2017 r. dokonał samospalenia w centrum Warszawy, w geście sprzeciwu wobec PiS. Ówczesna opozycja wzięła go na sztandary, określając mianem „szarego człowieka”, a sam Donald Tusk cytował przedśmiertny manifest Szczęsnego w grudniowym exposé. Używając do walki politycznej ludzkiej tragedii, pominięto liczne apele ekspertów o to, aby nie nadawać niemalże mistycznej rangi dramatycznemu czynowi, którym jest samobójstwo. Tymczasem dla mediów publicznych to nie problem. – On obawiał się, że to, co wypracowaliśmy w procesie budowania społeczeństwa obywatelskiego i demokracji, jest zagrożone – powiedziała w programie „Pytanie dnia”, prowadzonym przez Dorotę Wysocką-Schnepf, Ewa Negrusz-Szczęsna.
– To był apel i wezwanie do wzajemnego pojednania, bo widzimy, jak ten podział w naszym społeczeństwie przebiega. Musimy starać się zasypywać te podziały – przekonywała wdowa po samobójcy. „Wywiad z Ewą Szczęsną poruszył was dwojako. Dobrze. Musiał poruszyć. Siedem lat ciszy o Szarym Człowieku i dość. Pani Ewie ślę wasze podziękowania. Jej się należą, nie mnie. Za wyważone słowa. Wszystkich Świętych to stosowny moment. Wielu to zrozumie, inni nigdy” – tak dziennikarka komentowała burzę po emisji tego skandalicznego wywiadu 1 listopada.
Wydaje się, że Wysockiej-Schnepf przyświeca hasło „prętem po klatce”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.