To jeden z najbardziej drażliwych epizodów II wojny światowej naterenie Polski. Mowa o 17 września 1939 r. na ziemiach wschodnich. A konkretnie o reakcji części tamtejszej cywilnej ludności na wkroczenie Armii Czerwonej. Ludność ta witała okupanta kwiatami, całowała pancerze sowieckich czołgów, demonstracyjnie okazywała radość z powodu upadku Polski.
Chociaż wśród wiwatujących tłumów byli polscy komuniści, to zdecydowaną ich większość stanowili przedstawiciele innych narodów Rzeczypospolitej: Żydzi, Ukraińcy i Białorusini. Symbolem tej rebelii stał się żydowski wyrostek w skórzanej kurtce i z czerwoną przepaską na ramieniu. Wyrostek, który z okna domu strzela w plecy polskiemu żołnierzowi. Albo ze śmiechem zdziera z budynku rządowego i rzuca na uliczny bruk tabliczkę z orłem białym.
Te dramatyczne wydarzenia, które zostały tak boleśnie zapamiętane przez Polaków ze wschodu, stały się otwartą raną w relacjach polsko-żydowskich.
Trudno bowiem wybaczyć sąsiadom zdradę. Współczesna dyskusja na ten temat jest jednak niezwykle trudna. Historycy żydowscy często reagują bardzo nerwowo i badacze wchodzący z nimi w polemikę narażeni są na przyklejenie im łatki „antysemitów, którzy przywołują mit żydokomuny”.
Takie podejście do niczego nie prowadzi. Od wydarzeń tych minęło 76 lat i – w kolejną rocznicę września – warto spokojnie o nich porozmawiać. Porozmawiać o tym, co rzeczywiście wydarzyło się 17 września na ziemiach wschodnich. I o przyczynach tego zjawiska. O nie zawsze fortunnej polityce II RP wobec „mniejszości”, ale również o fascynacji części Żydów, Ukraińców i Białorusinów komunizmem. A wreszcie o wielkim rozczarowaniu, jakie bolszewizm przyniósł wszystkim tym ludziom.