Od 2027 rok Polacy zapłacą kolejny podatek klimatyczny – ETS2. Opozycja konsekwentnie domaga się od polskiego rządu, żeby nie pozwolił na obłożenie Polaków tą opłatą. Jednocześnie działania w tym zakresie podejmuje w Parlamencie Europejskim.
Tusk zablokuje ETS2?
Tymczasem "Rzeczpospolita" donosi, że polski rząd zamierza zablokować wejście w życie przepisów dotyczacych ETS2. Miałyby one zacząć obowiązywać już za dwa lata, a więc w roku wyborczym. Donald Tusk jest świadomy, że taka sytuacja poważnie zaszkodziłaby notowaniom Koalicji Obywatelskiej i mogłaby doprowadzić do utraty władzy.
"Zapisy dotyczące ETS2 nie mogą wejść w roku wyborczym. Wszyscy są tego świadomi. Takie jest oczekiwanie premiera, inaczej mogą polecieć głowy" – mówią politycy z otoczenia Tuska.
Wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta wskazuje, że Polska stoi na stanowisku, iż "ETS2 jest systemem zbędnym z punktu widzenia transformacji energetycznej".
Kosztowna polityka klimatyczna
Unia Europejska forsuje bardzo kosztowną tzw. politykę klimatyczną. Ogromne koszty finansowe dla obywateli w sztuczny sposób generuje system opłat EU ETS (Europejski System Handlu Uprawnieniami do Emisji). Jego głównym celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych przez nadanie im wartości rynkowej.
UE ustala roczne limity emisji dla sektorów objętych ETS, takich jak wytwarzanie energii, przemysł ciężki i lotnictwo. Przedsiębiorstwa mogą kupować i sprzedawać uprawnienia do emisji. Im więcej CO2 emituje dana firma, tym więcej musi zapłacić za uprawnienia. Koszty te są następnie przenoszone na konsumentów poprzez wzrost cen towarów i usług.
Od 2027 r. system ETS (w ramach nowej opłaty ETS 2) obejmie także transport drogowy i budownictwo. Koszty z każdym rokiem będą rosły i to dotkliwie. W ramach tzw. podatku od ogrzewania dodatkowe koszty będą ukryte w cenie paliw kopalnych, m.in. węgla, gazu i paliw silnikowych. Dodatkowo, od 2028 r. nowe budynki publiczne muszą być bezemisyjne, a od 2030 r. również wszystkie nowe domy prywatne. Pozostałe budynki będą musiały przejść "remonty klimatyczne". To kolejny wzrost kosztów sięgający setek tysięcy złotych.
Czytaj też:
"Za to jest Trybunał Stanu". W koalicji rządowej narasta frustracjaCzytaj też:
Kosiniak-Kamysz: To my zatrzymaliśmy nielegalną migrację
