Piekarz zaznacza, że po dzisiejszej konwencji nie należało się spodziewać „fajerwerków programowych”, bo te zostały już wysłane dwa tygodnie temu przez premiera Mateusza Morawieckiego, „jako swego rodzaju balon próbny przed konwencją”. – Natomiast z całą pewnością była to konwencja, którą ewidentnie należy traktować jako zachętę do wysiłku, trochę dodanie ducha, także w sytuacji czasem ciężkich ataków ze strony opozycji – mówi. Podkreśla zarazem, że w jego opinii Prawo i Sprawiedliwość od początku złapało dobry pomysł na przekaz programowy, czyli to, co było mówione o dotrzymywaniu słowa. – PiS podkreśla, że skoro dotrzymało słowa w polityce centralnej, to dotrzyma go także w lokalnej – uważa ekspert Instytutu Staszica.
Czytaj też:
5 nowych propozycji PiS. Premier: Z Polską się nie walczy, Polskę się kocha
W jego ocenie bardzo dobrym ruchem było pokazanie tych kandydatów na prezydentów miast, którzy są młodzi, są w pewnym sensie wschodzącymi gwiazdami polityki. – I Małgorzata Wassermann i Patryk Jaki, i Kacper Płażyński, to zarazem drugi rzut Zjednoczonej Prawiy i nowocześni politycy młodego pokolenia – wyjaśnia.
– Ostatni okres jest bardzo ciekawy. Obserwujemy, jak partie wychodzą ze swoich stereotypów. PiS, przez pewien czas uchodzące za partię zideologizowaną, zacietrzewioną nagle pokazuje od razu precyzyjny, sensowny program, pokazuje młodych polityków, którzy osiągają sukcesy. PO dla odmiany, która niegdyś pozycjonowała się jako partia głównego nurtu w tym znaczeniu, że jest pragmatyczna, nastawiona na rozwiązywanie konkretnych problemów, w tej chwili poszła w drugą stronę. Prezentuje się jako formacja mocno nacechowana ideologicznie, taka która skupia się na ideowej krucjacie przeciwko władzy, niż pokazuje pomysły – podsumowuje.
Czytaj też:
PO rusza z "konwojem wstydu", ale zapomniała o stronie internetowej. Tam afery opozycji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.