RADOSŁAW WOJTAS: Jak się gra w piłkę w kraju, który jest w stanie wojny i od prawie trzech lat jest codziennie atakowany?
MAREK HORBAŃ: Po 24 lutego 2022 r. dużo się zmieniło, ale staramy się grać i trenować jak dawniej. Uważamy, że sport jest formą ucieczki od trudnej rzeczywistości i życia w ciągłej niepewności i poczuciu zagrożenia. Jest to bardzo potrzebne, zwłaszcza młodym ludziom. Jak wygląda nasze granie? To są przerwane alarmami mecze i treningi, to prowadzanie dzieciaków z boiska do schronów, to ciągła niewiadoma, czy trening się odbędzie, czy uda się go dokończyć. Myśleliśmy, że pandemia była wielkim wyzwaniem dla klubu, ale przed jeszcze większym stajemy teraz. Zostaliśmy postawieni w sytuacji trochę podobnej do tej, która wydarzyła się w 1939 r., kiedy chłopaki z przedwojennej Pogoni spotkali się 12 września na rezerwowym boisku na Łyczakowie i rozmawiali o tym, że to ich ostatni trening, a kiedy będzie następny – nie wiadomo.
Też mieliście taką rozmowę o ostatnim treningu?
W 2022 r. zastanawialiśmy się, czy nie zawiesić treningów i rozgrywek, czy podczas wojny jest miejsce dla piłki czy tylko dla spraw najważniejszych. Ale wtedy doszliśmy do wniosku, że jeśli zaczniemy żyć w strachu, to zrobimy to, na co liczy wróg. Sport też jest formą walki. Przynosi ludziom odrobinę normalności.
Jesteście polskim klubem grającym w ukraińskiej lidze. Dzisiejsza Pogoń Lwów, reaktywowana w 2009 r., odwołuje się do tradycji klubu powołanego w 1904 r.
Pogoń Lwów to klub z tradycjami. To czterokrotny mistrz Polski, który nigdy nie spadł z Ekstraklasy i jest w czterdziestce najlepszych polskich klubów wszech czasów. To klub wielosekcyjny, także mistrz Polski w hokeju, który dał Polsce pierwszego olimpijczyka. Klub, który nie rozwiązał się w 1939 r., który wygrał z A.C. Milanem 5:3. Klub, który zawsze pielęgnował polskie tradycje patriotyczne.
