Publikujemy treść stanowiska rektora UKSW
Szanowni Państwo, wobec rozpowszechniania i powielania nieprawdziwych, zniesławiających informacji pragnę przedstawić Państwu stanowisko, mając nadzieję, że wpłynie ono na rzetelne postrzeganie tematu, któremu w sposób całkowicie nieuprawniony nadano ton sensacji.
Z olbrzymim ubolewaniem i zażenowaniem odebrałem materiał telewizji TVN, który traktuję jako nieuprawniony, niezgodny z prawdą, nieetyczny i co najgorsze – nastawiony na bezrefleksyjne niszczenie człowieka. Tym bardziej, że motywacją – opartego o pomówienia i nieuprawnione insynuacje – medialnego ataku na mnie są względy materialne. Jest nim mieszkanie, o którym – podobnie jak o jego właścicielce – nagle przypomnieli sobie krewni. Krewni, którzy przez lata nie wykazywali najmniejszego zainteresowania rzekomo bliską im osobą. Takie współdziałanie dwóch zaangażowanych stron (osób ubiegających się o majątek i dziennikarza telewizji TVN) doprowadziły do powstania reportażu, w którym wiele jest niedomówień i chwytliwych emocji. Te ostatnie wywołano poprzez działania nieuczciwe, a co gorsza postępując w sposób niehumanitarny i urągający prawom człowieka. Bo jak inaczej określić najście osoby chorej w centrum opiekuńczo-leczniczym? Jak inaczej określić wykorzystanie jej złego stanu fizycznego i psychicznego? Tym bardziej jest to bulwersujące!
Wykorzystanie kłamstwa i podstępu by dostać się do placówki opiekuńczo-leczniczej by za wszelką cenę mieć materiał nie można uzasadniać interesem społecznym. Jest wiele metod zbierania materiału dziennikarskiego, które pozwalają dotrzeć do prawdy nie łamiąc przy tym prawa i nie czyniąc tego w sposób urągający drugiemu człowiekowi. Pod pozorem chęci ukazania prawdy (niestety tylko tej medialnej) zdeptano godność ludzką i posłużono się kłamstwem dla osiągnięcia celu jakim jest sensacyjność. Ta zaś przekłada się na oglądalność czy klikalność materiału.
A prawda? Gdzie ona jest i ile znaczy? Cóż – tę potraktowano niezmiernie instrumentalnie, albo zupełnie pominięto. Tak jak pominięto moje stanowisko i fakty w nim zawarte. Gdyby autor reportażu zechciał je przybliżyć jego materiał nie byłby wówczas tak emocjonujący i sensacyjny. Rzetelność i obiektywizm będące filarami dziennikarstwa legły w gruzach.
W materiale TVN nie odnajdziemy kluczowych informacji. Choćby o tym, że od prawie 30. lat pozostaję w bliskich, przyjacielskich relacjach z panią Emilią. Przez te kilkadziesiąt lat byłem z nią i jej najbliższym przyjacielem w dobrych i złych momentach ich życia. Razem z nimi dzieliłem radości i smutki, wspierałem i pomagałem w sytuacjach trudnych – kryzysowych. Także wtedy, gdy opuścili ją najbliżsi, gdy potrzebowała szczególnej opieki, którą otrzymała ode mnie i od członków mojej rodziny. Krewnych występujących w materiale telewizyjnym niestety z nami w tym trudnym czasie nie było.
Do pełnej, dożywotniej opieki nad panią Emilią – jestem zobowiązany przede wszystkim przez wzgląd na naszą długoletnią – wręcz rodzinną relację. W ostatnich latach było to najpierw wspieranie w codziennych obowiązkach osoby samodzielnej, mieszkającej w swoim mieszkaniu. Niestety wraz z wiekiem przyszła choroba a jej charakter sprawił, że niezbędna stała się całodobowa opieka medyczna połączona z naszym wsparciem. Dziś oprócz lekarzy i opiekunów opiekę sprawuję zarówno ja sam, jak i moja siostra. Z pełnym oddaniem i sercem dbamy o to, by z godnością i w jak najlepszych warunkach mogła znosić trud walki z chorobą. Oboje mamy nadzieję, że Emilia wróci jeszcze do swojego mieszkania. Ono czeka na nią.
Wiele lat temu pani Emilia, będąc w pełni świadomą swoich czynów jasno wyraziła swoją wolę. Ta została w pełni zabezpieczona i przeze mnie zostanie do końca wykonana.
Chcę by wybrzmiało to wyraźnie: nie jest i nigdy nie było mi potrzebne czyjekolwiek mieszkanie, czy czyjekolwiek dobra materialne. Przyszło mi wykonać wolę drugiego – bliskiego mi człowieka i tę wolę wykonam, bo do tego się zobowiązałem. A pomoc niesiona kiedyś zdrowej, pełnej radości, dystyngowanej – a dziś schorowanej, wymagającej nieustannej pomocy i niestety upokorzonej wspomnianym materiałem kobiecie jest moim obowiązkiem. Obowiązkiem prawdziwego przyjaciela.
Dziś przychodzi mi się zmagać z fałszywymi oskarżeniami chociażby o brak odpowiedzi na korespondencję od krewnych, która to nigdy do mnie nie dotarła, o działanie z chęci zysku czy też z insynuacjami relacji osobistych mających rzekomo łączyć mnie z panią Emilią. Są to pozbawione prawdy zarzuty i trudno tłumaczyć się z takowych.
Całe moje życie – to prywatne, to związane z posługą Kościołowi i to zawodowe – związane ze światem nauki i edukacji, oparte było i jest o wartości leżące u podstaw wiary katolickiej. Do nich zalicza się miłość, prawda, poświęcenie i poszanowanie drugiego człowieka. Z Panią Emilią byłem i będę nadal – niosąc jej pomoc, której tak bardzo potrzebuje.
Informuję także, że wobec rozpowszechniania informacji nieprawdziwych, szkalujących i naruszających dobra osobiste: moje, Pani Emilii i Uniwersytetu – podjąłem zdecydowane kroki prawne.
Ks. Ryszard Czekalski
Szokujący reportaż
Przypomnijmy, że w reportażu "Superwizjera" TVN24 "Ksiądz rektor i pani Emilia”, udostępnionym 22 listopada br. przedstawiono historię zawarcia umowy dożywocia między rektorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego ks. prof. Ryszardem Czekalskim a 88-letnią kobietą – panią Emilią.
Według autora materiału, mimo iż rektor zobowiązał się do domowej opieki nad kobietą, ta od ponad roku przebywa w miejskim ośrodku opiekuńczym, który opłacany jest z jej własnej emerytury. Do tego umowa zawarta pomiędzy księdzem a seniorką miała zostać podpisana bez wiedzy jej rodziny oraz osób, które na co dzień faktycznie sprawowały nad nią opiekę. Zignorowany miał zostać również wcześniej spisany testament kobiety.
Czytaj też:
Zaskakujące zakończenie programu TVN24. Prowadząca wybuchnęła śmiechem
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
