Wykład miał się odbyć w Gimnazjum nr 1 w podwrocławskiej Czernicy, w ramach akcji edukacyjnej „Wyklęci do szkół”. Spotkanie dla młodzieży organizowały Wojskowe Zakłady Łączności. Celem akcji jest „przywrócenie wyklętym należnego im miejsca w historii”. Bartłomiej Ilcewicz zaproszony został jako „historyk, politolog i sekretarz Zarządu Głównego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych”. Tyle że Katarzyna Wiśniewska, dziennikarka „Wyborczej”, zlustrowała prelegenta i z oburzeniem napisała, że jest narodowcem, nacjonalistą, nienawistnie wypowiadającym się na temat uchodź- ców na portalach społecznościowych.
Jakie słowa tak oburzyły autorkę? „Szczecin nie pozostaje bierny wobec wojującego islamu! A może wreszcie niektórzy przejrzą na oczy w temacie wojującego islamu? Na pewno takiego nam w Polsce nie trzeba”. „Chaos we Francji, lewactwo szaleje, niszczy, co się da, a gdzie wszelkiej maści Timmermanse i Schulze oraz Tuski i Junckery? Komisja Jewropejska nie zaniepokojona? Widać walka o Trybunał ważniejsza, bo może przeciwnik mniej wymagający…”. Zakładając, że w celu udowodnienia tezy o Ilcewiczu nawołującym do nienawiści dziennikarka „Wyborczej” szukała możliwie najbardziej radykalnych wypowiedzi, trudno poważnie traktować postawione zarzuty. Chyba że niechęć do „wojującego islamu” (a przecież działacz Związku Żołnierzy NSZ użył tego właśnie konkretnego przymiotnika) jest już islamofobią.