Takiej inflacji nie było nad Wisłą od dwóch dekad lat. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) we wrześniu w porównaniu z wrześniem 2020 r. wzrosły aż o 5,8 proc. A to nie koniec tego szaleństwa. I chociaż nieformalny podatek od gotówki, oszczędności, płac, emerytur etc. rośnie w różnych krajach, to niestety właśnie Polska jest znów unijnym liderem niebezpiecznej drożyzny.
Mimo to polski bank centralny długo wykazywał w tej kwestii wręcz anielski spokój. W przeciwieństwie do Węgrów czy Czechów – które od kilku miesięcy aktywnie walczą z inflacją, chociaż w ich krajach jest ona niższa niż w Polsce – RPP przez długie miesiące dzielnie trzymała się wiary w to, że wzrost cen kiedyś się po prostu skończy i aż do dzisiaj tylko „czekała i patrzyła”.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.