Kobaltowe łzy

Dodano: 
UE kontra Afryka
UE kontra Afryka Źródło:C. SAPPA/DEA/Getty Images
Z Siddharthem Karą, autorem książki „Krwawy kobalt” rozmawia Piotr Włoczyk.

Piotr Włoczyk: Do czego jest nam potrzebny ten metal?

Siddharth Kara: Bez niego nasze urządzenia elektroniczne, takie jak smartfony, tablety czy laptopy, a także samochody elektryczne działałyby dużo mniej efektywnie. Jest to nieodzowny składnik zdecydowanej większości używanych przez nas baterii.

Skąd się bierze kobalt?

Trzy czwarte światowej produkcji tego minerału pochodzi z Konga. Dużą część kobaltu wydobywają tam ludzie, którzy pracują w potwornych warunkach, urągających człowieczeństwu. Nie tylko dorośli, lecz także dzieci, które tracą w kobaltowych biedaszybach swoje zdrowie i dzieciństwo. Wygoda ludzi z bogatej północy ma swoją cenę – kobalt wydłubują z ziemi tłumy nieszczęśników, którzy ryzykują życie dla dolara lub dwóch dolarów dziennie.

Ale przecież największe światowe korporacje, które sprzedają nam smartfony i auta elektryczne, podkreślają, że wszystkie ich działania są etyczne i bardzo leży im na sercu nie tylko los wszelkich mniejszości, lecz także ludzi zmarginalizowanych. Słyszmy, że ci giganci biznesu dbają o to, by w ich łańcuchach dostaw nie było „krwawego kobaltu”.

Wywiad został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Rozmawiał: Piotr Włoczyk
Czytaj także