Kontrowersje wokół saszetek nikotynowych: Czy całkowity zakaz to najlepsze rozwiązanie?

Kontrowersje wokół saszetek nikotynowych: Czy całkowity zakaz to najlepsze rozwiązanie?

Dodano: 
Tytoń
Tytoń Źródło: PAP / Adam Ciereszko
Po doniesieniach o rosnącej popularności saszetek nikotynowych w krakowskim liceum, minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała projekt ustawy zakazującej ich sprzedaży. Pojawiają się jednak wątpliwości, czy takie podejście jest skuteczne. Alternatywą mogą być regulacje oparte na przykładach z innych krajów, gdzie saszetki stały się narzędziem walki z nałogiem.

Zainteresowanie tematem wybuchło po doniesieniach o rosnącej popularności saszetek wśród uczniów jednego z krakowskich liceów. W odpowiedzi, minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała w TVN24 projekt ustawy zakazującej sprzedaży saszetek z syntetyczną nikotyną. Pytanie jednak, czy całkowity zakaz jest najlepszym rozwiązaniem problemu?

Saszetki nikotynowe – co to takiego?

Saszetki nikotynowe dzielą się na dwie kategorie: te na bazie tytoniu, których sprzedaż w Polsce i w większości Unii Europejskiej jest zakazana (to one popularnie zwane są snusem) oraz beztytoniowe saszetki z syntetyczną nikotyną. Te drugie są legalne w wielu krajach UE, a w niektórych objęte podatkiem akcyzowym. Co ciekawe, Szwecja, gdzie ich użycie jest popularne, została uznana za pierwsze państwo „wolne od dymu papierosowego” w Unii, co oznacza, że mniej niż 5% społeczeństwa pali papierosy.

Warto zauważyć, że Szwedzi są bardzo dumni ze swojego osiągnięcia, które nie byłoby możliwe bez popularyzacji saszetek nikotynowych.

„W Szwecji istnieje alternatywa dla palenia, a mianowicie snus. Mimo że używamy mniej więcej tej samej ilości nikotyny, nie robimy tego w postaci śmiertelnej” – mówił gazecie „Afton Bladet” znany szwedzki lekarz i autorytet medyczny dr Anders Milton, były szef szwedzkiego Czerwonego Krzyża, aktualny przewodniczący tzw. „Snus Commission”, która wydała raport pod jednoznacznym tytułem „Snus saves lifes”.

Saszetki te, które użytkownicy wkładają między wargę a dziąsło, umożliwiają wchłanianie nikotyny do krwi bez wytwarzania dymu. Mimo że nie są przeznaczone dla nieletnich, narastające oburzenie społeczne przypomina reakcje na inne używki, jak alkohol, gdzie ustawowy zakaz sprzedaży nie jest brany pod uwagę. Zamiast tego, polityka akcyzowa oraz restrykcje dotyczące sprzedaży skutecznie ograniczają dostęp młodzieży do tych produktów.

Plany Ministerstwa Zdrowia

Zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia co do saszetek są sprzeczne. Minister Izabela Leszczyna powiedziała, że chce ich zakazać. Tymczasem, wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny w wywiadzie radiowym przyznał, że rozwiązaniem może być uznanie ich za produkt leczniczy. Wbrew stanowisku Ministerstwa Zdrowia, istnieje alternatywny projekt, który zamiast zakazu proponuje obłożenie saszetek podatkiem akcyzowym. Projekt ustawy zakłada, że od 2025 roku stawka akcyzy wynosiłaby 100 zł/kg, a do 2027 roku wzrosłaby do 300 zł/kg. To rozwiązanie ograniczyłoby dostępność produktu dla młodszych użytkowników, ale nadal pozostawiłoby możliwość jego zakupu dla dorosłych, zwłaszcza tych, którzy chcą rzucić palenie papierosów.

Warto zaznaczyć, że na szwedzki sukces jest z uwagą analizowany przez polskich naukowców, którzy postrzegają już saszetki nikotynowe jako mniej szkodliwą alternatywę dla tradycyjnego palenia. Wielu lekarzy i naukowców popiera ich rolę w zmniejszaniu szkodliwości przyjmowania nikotyny. Prof. Halina Car z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku zauważa, że „Obserwacje prowadzone najpierw w Szwecji, a następnie w innych krajach potwierdziły, iż w woreczkach zawierających tytoń nie ma znaczącej ilości związków, których obecność wykazano podczas palenia tytoniu”. Podobne stanowisko prezentuje dr Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, który podkreśla, że „Ludzie są uzależnieni od nikotyny, bynajmniej nie od kilku tysięcy toksyn, które zawiera dym tytoniowy. Jeżeli możemy dostarczyć im nikotynę i ograniczyć albo w ogóle wyeliminować dostarczanie bardzo szkodliwych substancji, które znajdują się w dymie papierosowym, to bez wahania zróbmy to”.

Argumenty te powinny skłonić decydentów do głębszej refleksji. Równocześnie Ministerstwo Finansów, w obliczu malejących wpływów z podatku od tradycyjnych papierosów, mogłoby uznać opodatkowanie saszetek za korzystne dla budżetu.

Jak zauważył minister Neneman podczas ostatniego posiedzenia Sejmu: "Saszetki są legalne w Polsce, wbrew temu co państwo mówią, nie pojawiły się w tym roku, pojawiły się kilka lat temu. Nikt nic nie zrobił, żeby się nie pojawiły, są na rynku, nie są opodatkowane. Zgadza się, stosowny projekt jest na etapie Rady Ministrów, wywiązała się dyskusja, która wstrzymała ten projekt, ale on nie zniknie.". Brak działań ze strony rządu umożliwił ich rozwój na rynku, ale teraz jest moment na dokończenie prac legislacyjnych.

Restrykcyjne regulacje – czy to dobry pomysł?

Tymczasem całkowity zakaz sprzedaży saszetek nikotynowych pozbawiłby polskich specjalistów leczenia uzależnień sprawdzonego i skutecznego środka, stosowanego w terapii antypapierosowej. A problem jest niebagatelny. Według danych to właśnie palenie jest jednym z głównych przyczyn zgonów Polaków. Według szacunkowych danych, nawet 8 mln Polaków pali tradycyjnie wyroby tytoniowe, co stanowi 29 proc. społeczeństwa, w tym 30,8 proc. mężczyzn i 27,1 proc. kobiet. Od lat dane te nie zmieniają się znacząco, natomiast szansą na ich poprawę byłaby zmiana nawyków wśród osób uzależnionych od nikotyny.

Lekarze zajmowali też wielokrotnie jasne stanowisku odnośnie planów legislacyjnych, których twórcy – choć kierujący się zapewne dobrymi intencjami – mogą nieświadomie spowodować więcej szkód niż pożytku dla zdrowia Polaków.

„Przyjmowanie zbyt restrykcyjnych regulacji rynku wyrobów tytoniowych tylko zwiększy liczbę osób korzystających z produktów zawierających nikotynę, pochodzących z niekontrolowanych źródeł oraz związaną z tym przestępczość. Regulacja rynku jest oczywiście konieczna, ale należy tu przyjąć zasadę złotego środka. Nadregulacja może być równie szkodliwa jak niedostateczna regulacja. Zacznijmy dyskutować na ten temat językiem dowodów naukowych – apelował dr Łanda w rozmowie z portalem medycznym „Puls Medycyny”.
Czytaj także