Poniedziałkowa aukcja bonów skarbowych świadczy o pilnej potrzebie płynności w finansach państwowych – twierdzi portal Business Insider. Poprzednie takie aukcje odbyły się w kwietniu 2020 r., a wcześniej w lutym 2017 r. "Nie są to więc częste przypadki, gdy rząd w ten sposób szuka na rynku pieniędzy. No ale minister finansów Andrzej Domański postanowił do tego wrócić" – zauważa BI. Bony to dług krótkoterminowy, spłata następuje maksymalnie do roku, więc jest to forma finansowania braków w bieżącej płynności.
Na najnowszej aukcji resort finansów wystawił do sprzedaży 45-tygodniowe bony o wartości 3-6 mld zł. "Udało się sprzedać bony za 4,88 mld zł przy popycie 7,13 mld zł. Średnie oprocentowanie to 5,44 proc. rocznie. Dla porównania w aukcji z kwietnia 2020 r. uzyskano oprocentowanie 0,5 proc. Po przetargu bony będą oferowane w ramach sprzedaży dodatkowej po minimalnej cenie zaakceptowanych ofert. W miesięcznym planie resort finansów informował wcześniej, że na obu planowanych w styczniu aukcjach bonów oferta wyniesie 3-6 mld zł" – czytamy.
— To pierwsza taka aukcja od lat. Lokalni inwestorzy mogą zwracać uwagę, jak ten przetarg się potoczy — komentuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Olbrzymie potrzeby pożyczkowe
"Docelowo potrzeby pożyczkowe polskiego rządu w 2025 r. to 553 mld zł w porównaniu do 355 mld zł w obligacjach w roku ubiegłym plus 16,6 mld euro na rynkach zagranicznych (w tym 9 mld euro od UE) i 219 mld zł w obligacjach w 2023 r. Ministerstwo finansów ma więc wyjątkowo trudne zadanie. Z tego 367 mld zł w bieżącym roku to będzie nowy dług, a pozostała kwota pójdzie na "rolowanie" już wyemitowanych papierów dłużnych. Pod koniec ub.r. resort finansów podawał, że już wtedy miał zebrane 25 proc. środków na sfinansowanie potrzeb pożyczkowych na cały rok, czyli więcej niż rok wcześniej (20 proc.)" – wskazuje serwis.
Czytaj też:
Kozielewicz: Domański będzie musiał wypłacić pieniądze PiSCzytaj też:
Domański: Ja się PiS-u nie boję