Punktem wyjścia do tekstu było zamieszanie wokół przywrócenia Rosji prawa głosu na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Portal Onet.pl podał informację, zgodnie z którą Warszawa poparła w tej sprawie Moskwę. Banachewycz rzetelnie opisuje całą sytuację, przytaczając wyjaśnienia polskiego MSZ. Tłumaczy ukraińskim czytelnikom, że stanowisko rządu w tej sprawie jest bardziej złożone, niżby wynikało z tytułu artykułu na Onecie („Polska poparła przywrócenie Rosji prawa głosu w Radzie Europy”. Przypomnijmy, że pod koniec czerwca polska delegacja zagłosowała przeciwko Rosji. Odmienne stanowisko zajęła natomiast w maju, podczas posiedzenia Komitetu Ministrów RE. Jacek Czaputowicz tłumaczył, że chodziło o kwestie proceduralne, a nie o poparcie dla Moskwy. Ukraiński dziennikarz przytacza też krytyczną opinię Witolda Waszczykowskiego, który dał do zrozumienia, że Moskwa nie zasłużyła na żadne ustępstwa. Znany z rozbrajającej czasem szczerości były szef polskiej dyplomacji dodał przy tym, że być może takie a nie inne decyzje wynikają z pewnych konkretnych rachunków Warszawy.
Tym tropem idzie Banachewycz. Jak zauważa ukraiński dziennikarz, strona polska nie mogła nie zdawać sobie sprawy, że jakiekolwiek, choćby „proceduralne” ustępstwo w stronę Rosji zostanie odebrane bardzo negatywnie i stanie się pretekstem dla opozycji do ostrych ataków na rząd, i to jeszcze tuż przed wyborami parlamentarnymi. Wniosek: polski rząd musiał mieć w tym jakiś swój cel. Zdaniem Banachewycza chodzi o zwrot wraku tupolewa. Przedstawiciele polskiego MSZ otwarcie przyznawali, że głównym tematem pierwszego od pięciu lat spotkania szefów dyplomacji Polski i Rosji była kwestia wraku tupolewa. Jak wiadomo, prawie rok temu to właśnie Zgromadzenie Parlamentarne RE przyjęło rezolucję, wzywającą Rosję do zwrotu Polsce szczątków prezydenckiego samolotu. Łatwiej tę decyzję egzekwować, póki Rosja jest członkiem ZPRE – sugeruje Jurij Banachewycz. Jego zdaniem Warszawa nic nie ugra w tej sprawie. A już na pewno nie pomogą jej w tym żadne „drobne” gesty. „To oczywiste, że Moskwa w zamian za zwrot wraku oczekuje od Warszawy czegoś więcej. Na przykład pełnej rezygnacji ze wsparcia dla Kijowa, albo – co jeszcze mniej realne – ochłodzenia relacji z USA. Polskie władze na to nie pójdą” – pisze Banachewycz. Jego zdaniem stanowisko Warszawy w sprawie przywrócenia członkostwa Rosji w ZPRE przypomina Wałęsowskie „jestem za, a nawet przeciw”. „Jednak taką niejednoznaczną taktykę od razu zauważają przeciwnicy PiS i niezależne media, które z całą pewnością przypomną o tym w przeddzień wyborów. Czy Warszawie opłaca się iść na wątpliwe ustępstwa wobec Moskwy, ryzykując straty wizerunkowe, a przy tym, najprawdopodobniej, nic nie zyskując? To pytanie dla polskich władz w najbliższym czasie pozostanie otwarte” – podsumowuje ukraiński dziennikarz.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.