Prokuratura umorzyła śledztwo ws. lekarzy i ratowników, którzy brali udział w reanimacji napadniętego na scenie WOŚP Pawła Adamowicza - donosi Onet. Do zamachu na prezydenta Gdańska doszło 13 stycznia 2019 - Stefan W. wtargnął na scenę i zadał mu kilka ciosów nożem. Adamowicza nie udało się uratować, zmarł dzień później w gdańskim szpitalu.
Mimo, że prezydent Gdańska zginął bezpośrednio od ran zadanych mu przez zamachowca, do prokuratury zgłosili się eksperci, którzy twierdzili, że to lekarze ponoszą część odpowiedzialności. Teraz prokuratura umorzyła śledztwo, odrzucając takie tezy. Rodzina prezydenta również stanęła po stronie medyków.
Uzasadnienie decyzji prokuratury zawiera wiele szczegółów feralnego wieczoru na finale WOŚP. Stwierdzono jednoznacznie, że po ataku zamachowca uzbrojonego w 14,5-centrymetrowy nóż, Adamowicz nie miał szans na przeżycie. Nóż zranił samo serce prezydenta Gdańska, który ponadto został ugodzony kilkukrotnie w brzuch.
Prokuratura zabezpieczyła przed wydaniem decyzji całą dokumentację medyczną, nagrania z karetki i wezwania jej na miejsce zamachu, przesłuchała wszystkich ratowników i lekarzy.
Winę lekarzom zarzucał głównie lekarz patomorfolog, biegły sądowy Leonard Gross. Uznał on, że ratownicy popełnili błąd reanimując Adamowicza na scenie, a nie przewożąc do szpitala.
Czytaj też:
Pochwalali w Internecie zabójstwo Pawła Adamowicza. Usłyszeli wyrokCzytaj też:
Piotr Adamowicz miał zastraszać dziennikarza Radia Gdańsk