Ambasador Polski w Izraelu Marek Magierowski zamieścił na Twitterze wpis w mediach społecznościowych, w którym skomentował sprawę upomnienia władz platformy Netflix przez polski rząd.
W pierwszym odcinku serialu dokumentalnego o ukraińskim zbrodniarzu wojennym Iwanie Demianiuku pojawia się mapa. Są na niej zaznaczone niemieckie obozy koncentracyjne i zagłady: Chełmno, Treblinka, Majdanek, Sobibór, Bełżec, Auschwitz, Płaszów i Gross-Rosen. Mapa pochodzi prawdopodobnie z początku lat 90., bo widnieje na niej również Czechosłowacja i ZSRS. Internauci wyłapali, że w serialu nie pada kluczowe wyjaśnienie: mianowicie, że obozy znajdowały się na terenie Polski okupowanej w czasie wojny przez Niemców.
O całej sprawie w jednym z izraelskich talk-show opowiadał dziennikarz Eran Cicurel, który zasugerował, że że Polacy nie przyznają się do częściowej odpowiedzialności za Holokaust. Uwagę na słowa prezentera zwrócił właśnie Marek Magierowski. Między nim a dziennikarzem wywiązała się dyskusja na Twitterze. "Gdyby polski ambasador był rzeczywiście zainteresowany debatą z izraelskim narodem, zasugerowałby udział i wyjście na antenę. Wybrał walkę na Twitterze" – napisał Cicurel.
Izraelskiemu prezenterowi odpowiedział pod wpisem były ambasador Izraela we Włoszech Gideon Meir. Uznał on, że "podejście polskiego rządu do Holokaustu jest błędne i ma związek z antysemityzmem, z którego Polska jest znana". "Część mojej rodziny pochodzi z Polski. Niemcy nie zbudowaliby obozów w Polsce bez współpracy z polskim narodem" – stwierdził izraelski ambasador.
Czytaj też:
Mocny głos Forum Żydów Polskich ws. ustawy 447. "Sytuacja jest tragiczna"