Mówi, że zupełnie nie zna się na tym, jak wszystko wygląda od strony formalnej, ale od tego ma wspólnika.
– Jeśli chodzi o faktury i rzeczy związane z papierologią, które też trzeba oczywiście podczas prowadzenia baru robić, mam wspólnika Rafała, którego pozdrawiam serdeczne. On siedzi i pyka na kompie – wyznaje nastolatek.
Narzeka też na niedogodności, które wiążą się z prowadzeniem baru w centrum stolicy. Otóż – o zgrozo! – każdy z gości chciałby się napić z właścicielem. – Jakbym ja codziennie miał się z kimś tam napić, kto mi proponuje, tobym już był alkoholikiem. Na szczęście tak nie jest, ponieważ najczęściej, gdy przyjeżdżam do swojego baru, jestem samochodem, więc mam okazję pokazać kluczyki, powiedzieć: „No niestety, dzisiaj nie” – mówi dumnie w rozmowie z tabloidem. Nie ma jak prawdziwy bohater!
Czytaj też:
Kojąca cisza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.