Orłosia oburzyło to, jak TVP wyśmiała Kingę Rusin za jej słynną relację z prywatnej imprezy u Beyoncé. Tadla, która podobnie jak Orłoś pracowała kiedyś w TVP, wyznała, że „podpisuje się pod apelem”. – Uważam, że nie należy się wypowiadać dla telewizji publicznej. Jeśli już, to korzystać z programów na żywo – oczywiście licząc się z tym, że zakrzyczą nas pozostali goście, odpowiednio sformatowani, a także dziennikarz przychylny tym gościom. ale przynajmniej jest szansa, że wypowiemy coś na żywo i nikt tego nie wytnie. Jeżeli zgadzamy się na wypowiedź, która będzie później wypuszczona w formie krótkiego fragmentu, to rzeczywiście lepiej tego unikać. Nigdy nie wiadomo, w jaki kontekst się trafi, w jak sugestywne ramy nas wpiszą – radzi Tadla. Brzmi jak ekspercki opis standardów, które obowiązywały w TVP, gdy pracowała tam pani Tadla. Wszak każdy mierzy swoją miarą, prawda?
Czytaj też:
Jak nie idzie, to nie idzie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.