Jak zauważa dziennik, do niedawna to pracownicy ze wschodnoeuropejskich państw UE podejmowali się w Niemczech prac, wymagających "ciężkiego fizycznego wysiłku w połączeniu ze słabym wynagrodzeniem". Chodzi o pracę np. w rzeźniach, na polach, na budowach czy w centrach logistycznych i sektorze opiekuńczym.
"To, co przez wiele lat dobrze funkcjonowało dzięki otwartym granicom z takimi krajami, jak Polska i Czechy, stało się problemem w czasie epidemii koronawirusa i związanych z nią wielu ograniczeń w podróżowaniu. Akurat w tych sektorach, które są tak ważne dla zaopatrywania społeczeństwa, może teraz zabraknąć personelu" – wskazuje "FAZ".
Dziennik podaje konkretne dane: spośród wszystkich 33,4 milionów pracowników w Niemczech, podlegających ubezpieczeniu społecznemu, blisko 4,2 miliony pochodzą z zagranicy, w tym 440 tysięcy z Polski, a 390 tysięcy z Rumunii.
"Im bardziej na wschód Niemiec, tym większy jest udział tych, którzy regularnie jeżdżą do swoich rodzin w ojczyznach. A ściślej mówiąc: jeździli. Bowiem odkąd polski rząd wprowadził przepis, zobowiązujący każdego wracającego do kraju do poddania się 14-dniowej kwarantannie, wielu stanęło przed dylematem: zostać czy wyjechać?" – pisze niemiecki dziennik.
Czytaj też:
W tym mieście wykopano 600 grobów. Dla możliwych ofiar koronawirusaCzytaj też:
"Bliskie relacje nie mogą się rozpaść". Apel niemieckiego landu do polskiego rządu