– Głosowanie, które wczoraj się odbyło i rozkład głosów posłów Porozumienia był ściśle ustalony przez Jarosława Gowina. Te osoby, którym sumienie w sposób szczególny nie pozwalało zagłosować inaczej, dostały od nas zielone światło kolegialnie, żeby się inaczej zachować – mówił na antenie TVN24 Kamil Bortniczuk. Wiceminister funduszy i polityki regionalnej podkreślił jednocześnie, że w poczuciu odpowiedzialności za stabilność rządu część członków jego partii, w tym on, głosowała wbrew własnemu sumieniu i wcześniejczym deklarajom. Jak tłumaczył, nie można było pozwolić, aby w dobie kryzysu zdrowotnego i w przeddzień kryzysu gospodarczego doprowadzić do paraliżu w rządzie.
Bortniczuk przyznał, że rozważa dymisję z pełnionej funkcji. Miałby to być wyraz solidarności z Jarosławem Gowinem, który wczoraj zrezygnował z pełnienia funkcji w rządzie. Jak jednak dodał, na razie jego szef nie widzi takiej konieczności.
Gość Moniki Olejnik przypomniał o propozycji zmiany Konstytucji złożonej przez Jarosława Gowina. Jak zaznaczył, Porozumienie podtrzymuje ją, jednak została ona odrzucona przez opozycję, której głosy są niezbędne do jej uchwalenia. – Dzięki temu, że wczoraj zagłosowaliśmy, przypominam że ta ustawa jeszcze trafi do Senatu, a po 30 dniach najprawdopodobniej z Senatu do nas wróci i będzie ją można jeszcze odrzucić, dzięki temu że wczoraj zagłosowaliśmy za tą ustawą, często wbrew własnemu sumieniu i wbrew swoim deklaracjom, otrzymaliśmy pełne poparcie PiS w zakresie poprawki do Konstytucji – mówił. – Mamy tam podpisy również osobiście Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego z bardzo wyraźnym sygnałem i deklaracją, że klub PiS porze te zmiany w Konstytucji, więc dzisiaj potrzeba 72 głosów, odpowiedzialnych głosów opozycji do tego, aby zmienić Konstytucję, aby wyborów nie było 10 maja i to jest jedyne narzędzie, które dzisiaj my wszyscy mamy w rękach – dodawał.
Czytaj też:
Terlecki: Opozycja szaleje byle odwlec widmo klęski