Były premier podkreślił, że jeśli wybory zostaną przeprowadzone zgodnie z propozycją partii rządzącej w sposób korespondencyjny, będziemy mieli do czynienia nie z wyborami, a "pseudowyborami".
Miller tłumaczył, że taki sposób głosowania nie zapewni norm konstytucyjnych. – Konstytucja gwarantuje że wybory są równe, bezpośrednie, powszechne i tajne – podkreślił i dodał: "Nie będą równe, bo obecnie tylko jeden kandydat prowadzi kampanię; nie będą powszechne, bo duże grupy osób zostaną wyłączone – Polonia za granicą, ludzie przebywający w szpitalach; nie będą bezpośrednie, bo będą się odbywały za pośrednictwem listonoszy; no i nie będą tajne, bo między wyborcą a urną pojawia się właśnie pośrednik - listonosz czy Poczta Polska". Z tego względu - wyjaśnił - nazywa te wybory "zamachem".
Były premier mówił, że wynik tak przeprowadzonych wyborów będzie można podważyć. Podkreślił, że na pewno wpłynie wiele protestów do Sądu Najwyższego i Sąd Najwyższy stanie wówczas przed "poważną próbą".
Miller wyraził nadzieję, że "kiedyś w przyszłości przyszła większość parlamentarna postąpi zgodnie z prawem i wszyscy ci ludzie, którzy dzisiaj bezwstydnie łamią obowiązujące prawo, staną albo przed sądem, albo przed Trybunałem Stanu".
Wybory korespondencyjne
Wczoraj wieczorem Sejm przyjął ustawę PiS ws. głosowania korespondencyjnego. W uzasadnieniu projektu napisano, że nowa regulacja ma związek z bezpiecznym przeprowadzeniem wyborów prezydenckich w warunkach ogłoszonego w Polsce stanu epidemii koronawirusa. Za przyjęciem ustawy – z trzema poprawkami PiS – opowiedziało się 230 posłów, 226 było przeciw, a 2 wstrzymało się od głosu.
Nowelizacja Kodeksu wyborczego daje marszałkowi Sejmu prawo, by w czasie stanu epidemii zmienić termin wyborów, ale w granicach określonych przez ustawę zasadniczą. Daje również możliwość przeprowadzenia wyborów wyłącznie w formie korespondencyjnej.
Teraz projekt trafi do prac w Senacie, który ma 30 dni na jego rozpatrzenie i prawdopodobnie będzie zwlekał do końca ustawowego terminu.
Czytaj też:
Mazurek bezlitosny dla Siemoniaka. "Zapomniałem panu powiedzieć, że to był Donald Tusk"Czytaj też:
Bortniczuk: To jedyne narzędzie, które dzisiaj my wszyscy mamy w rękach