W środę przez cały dzień z ogniem walczyło kilkaset osób, nie tylko strażacy zawodowi i z OSP, ale również m.in. żołnierze WOT, pracownicy parku narodowego, Lasów Państwowych i okoliczni mieszkańcy. Do zrzutów wody i obserwacji używane były samoloty i śmigłowce m.in. Lasów Państwowych i policji.
Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym wybuchł w niedzielę (19 kwietnia br.) i do tej pory objął około 6 tys. hektarów lasu, bagiennych łąk, torfowisk i trzcinowisk. To niezwykle trudny teren do prowadzenia akcji gaśniczej właśnie ze względu na torfowiska, w których ogień może tlić się wiele tygodni. Strażakom przez kolejne dni udawało się nieco przygaszać pożar. Niestety warunki pogodowe i hydrologiczne – silny wiatr i susza powodowały, że pożar rozniecał się na nowo w kolejnych miejscach w parku.
Na szczęście wiatr się uspokoił i już dzisiaj Straż Pożarna poinformowała, że pożar przestał się rozprzestrzeniać. Obecnie akcja gaśnicza wciąż jest prowadzona, bo na tym terenie ogień pojawia się w kolejnych miejscach.
Czytaj też:
Płonie największy park narodowy w Polsce. Reaguje premierCzytaj też:
"Polska płonie. Premier Morawiecki powinien użyć wojska”