"Dziennik zarazy": Znowu te maski. Ja już nie mogę…

"Dziennik zarazy": Znowu te maski. Ja już nie mogę…

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA
11 maja, dzień 69. Wpis nr 60 | Postanowiłem sprawdzić, jak działają galerie po „otwarciu”. Aby podostrzyć trochę kontekst zagadnienia wychodzę na miasto bez maseczki. Taka obserwacja uczestnicząca ze wspomaganiem. Zobaczymy nie tylko co w centrach handlowych, ale jak ludzie reagują na maski i ich brak.

A więc idziemy na piechotę by zwiększyć możliwość interakcji. Niedaleko – z ronda ONZ do Złotych Tarasów. Po drodze jakieś 80% ma maseczki, z czego z 1/3 opuszczone poniżej nosa lub wręcz na brodę (to wirusowa masakra – maseczka działa tak jak osadnik wielu napotkanych w powietrzu rzeczy, który kumuluje w sobie to, co przez niego przeszło i zostało – i przytykanie sobie takiego „zbiorniczka” do ust lub pod nos to zaprzeczenie sensu noszenia osłon, wręcz bardziej niebezpieczne niż nie noszenie masek). Ludzie się trochę przyglądają, ale raczej z zaciekawieniem – dawno się twarzy na ulicy nie widziało.

Ci bez masek to patrzą wzrokiem, który przypomina mi konspirę ze stanu wojennego – jeden rzut oka i wiadomo, że swój – nie ma co gadać. Wiem, że nie powinienem eksperymentować na cudzy koszt, ale ostatnio się już zawiesiłem z tym wirusem. Od kiedy odkryto go nawet na papai i kozie, to zacząłem się zastanawiać co tu jest grane. Czy wcześniej ktoś badał papaię wirusologicznie? A wenerycznie? Może już kozy (rabina?) przed laty miały coś na sobie i jakoś się żyło, c’nie, panie doktorze?

I jeszcze to całe zamieszanie z maseczkami. Wolno, nie wolno. Nie nosić – nosić. Minister zdrowia, który jest nawet niezły (wziąłem go w obronę przed atakiem mediów, ale – jako symetryście – dostało mi się za to od obu stron, widocznie ci bardziej zażarci nie mają nerwów na czytanie ze zrozumieniem) już kompletnie osłabił naród. Wcześniej mówił, że nienoszenie maseczek to egoizm, a potem sam poszedł do Sejmu bez osłony i tłumaczył się w mediach – dlaczego. Teraz naród sobie może spisać jego wypowiedź i każdorazowo odczytywać zatrzymującym go funkcjonariuszom, na okoliczność braku masek.

Zajrzałem do podstawy prawnej ws. maseczek i właściwie zdębiałem. Rozporządzenie z 15 kwietnia, par. 18, ust. 2, pkt. 3 mówi, że z powodów zdrowotnych nie musisz nosić maseczki. Nie musisz mieć przy sobie żadnego zaświadczenia w tej sprawie, jak również nie musisz udzielać odpowiedzi, dlaczego i jakie powody zdrowotne uniemożliwiają ci noszenie maski. Rozumiem, że wiele osób z grupy ryzyka nie chce bym ewentualnie ja je zakaził i noszą maseczki, co zmniejsza ryzyko ich zachorowania. To ich decyzja. Jednak w sprawie pretensji dlaczego ja nie noszę, to proszę się zgłaszać do pana ministra zdrowia i on każdemu wytłumaczy, dlaczego trzeba nosić maseczki i nie trzeba. (Jak pisałem – minister niezły – ale spójność przekazu… jak cię mogę). Z drugiej strony jakbym miał na ustach jakąś szmatkę to dla przestraszonych byłoby ok, a przecież takie „osłony” zatrzymują tak wirusa jak sitko wodę.

To słowiańskie jest. Przypomina mi przygodę mojego kumpla, który wracając do Polski z Chorwacji zatrzymał się przed jakimś ichnim wiejskim sklepem by kupić wino i rakiję. Na szyldzie było napisane wino, piwo i przekreślona rakija (Unia zabrania handlu bimbrem). To przekreślenie Słowianinowi zapala już zieloną lampkę, zachodni człowiek nie wychwyciłby tej subtelności. No bo jeśli nie ma rakii to po co pisać rakija i to przekreślać? Kumpel wszedł i zapytał: „a dlaczego nie ma rakii?”, sprzedawca odpowiedział: „a dlaczego nie ma rakii?”. I po chwili kumpel wyszedł ze sklepu z 10 litrami. Dla każdego Słowianina przytoczona rozmowa jest zrozumiałą i prostą drogą do nabycia zakazanego towaru. Dla nie-słowianina cały dialog nie ma sensu, a zachowanie jego uczestników doprowadza niekumatego widza do szaleństwa.

Coś mi się wydaje, że tak jest z tymi maseczkami. Jeżeli przepis mówi, że się od tego obowiązku możesz wymigać bez żadnych konsekwencji, jeśli minister, który wprowadzał obowiązek ich noszenia tłumaczy, że ich nie nosi, bo nie ma objawów, to tak naprawdę rząd… puszcza do nas oko. Że wicie-rozumicie; na pytanie dlaczego trzeba nosić maski odpowiada: „a dlaczego trzeba nosić maski?” i wszyscy się rozchodzą do swoich spraw. Tylko po co rząd miałby tak grać w kotka i myszkę z… samym sobą? No może, żeby wilk żądań epidemiologów był syty, a owca obywatelska nie całkiem podduszona?

A w galeriach oprócz pustek – nic ciekawego. Przyatakowali mnie o maseczkę w Media Markt, ale zdrowotne zaklęcie (par. 18, ust 2, pkt. 3 rozporządzenia z 15 kwietnia) zadziałało w punkt. Powiedziałem, że nie mam maseczki z powodów zdrowotnych i nawet nie pytali z jakich. Widocznie nie byłem pierwszym przypadkiem tej słowiańskiej zabawy w wolno-nie wolno.

Jerzy Karwelis

Więcej zapisków na blogu "Dziennik zarazy".

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także