We wtorek mija osiem lat od śmierci generała. Według ustaleń prokuratury, Petelicki popełnił samobójstwo. Śledztwo zostało umorzone.
– Ja należę do osób, które kwestionują oficjalną wersję prokuratury o "naturalnym" pochodzeniu tego samobójstwa. Starałem się to zbadać przez biały wywiad: dokumenty, wypowiedzi, artykuły, które są dostępne w sieci. Natomiast moją nieufność się wzmocniła, gdy dwa lata temu zwróciłem się z wnioskiem do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z prośbą o udostępnienie akt tego śledztwa. To, co wzbudziło we mnie nieufność, to jest to, iż prokuratura – mimo oczywistych argumentów z mojej strony, że zajmowałem się jego życiorysem, pisałem na jego temat, a te dane chciałbym wykorzystać w pracy naukowo-badawczej – odmówiła udostępnienia tych dokumentów – wskazuje Piotr Woyciechowski w rozmowie z portalem polskieradio24.pl.
– Pamiętajmy, że ani brat rodzony, ani żona nie złożyli zażalenia na to postanowienie o umorzeniu śledztwa. Nie kwestionowali tego, że zdaniem prokuratury gen. Petelicki popełnił samobójstwo. Dlatego tym bardziej jest dla mnie niezrozumiałe, że prokuratura odmawia badaczom udostępnienia tych akt – dodaje publicysta "Do Rzeczy".
Woyciechowski wskazuje na poważne uchybienia śledczych: – Z informacji publicznych, z uzasadnienia umorzenia, które można znaleźć w internecie, wynika, że nie został przesłuchany żaden oficer SB, który współpracował z Petelickim, po tym, jak ten przestał dowodzić GROM-em. Prokuratura była ślepa na otoczenie biznesowe generała i nie dokonała żadnych czynności śledczych w celu weryfikacji, czy z tamtego kierunku nie pojawiły się jakieś zagrożenia.
Publicysta jako bezpodstawne ocenia argumenty, jakoby samobójstwo dowódcy GROM-u było spowodowane względami osobistymi – depresją czy kłopotami finansowymi. – To był twardy facet, a te opisywane sytuacje były niczym w porównaniu z tym, czego doświadczył w życiu. Jeżeli uznamy, że czynnikiem tak mocno depresyjnym, który doprowadza do samobójstwa, jest to, że przestaje się być celebrytą zapraszanym do mediów, to w ciągu roku powinniśmy mieć co najmniej kilka przypadków samobójstw celebrytów, którzy schodzą ze sceny i są odrzucani przez korporacje telewizyjne jako już bezużyteczni. To jest bzdura. Moim zdaniem jest jakaś tajemnica w tym, dlaczego państwo polskie nie chce się dowiedzieć, co się naprawdę stało. A może wie, tylko to ukrywa. Nie mam pojęcia – ocenia Woyciechowski.
Czytaj też:
Złe wieści ze Szwecji. Już prawie 5 tys. ofiar śmiertelnych, znaczny wzrost zakażeńCzytaj też:
Gen. Polko: NATO powinno przestać być papierowym tygrysem i zacząć się zbroić