Obok zamieszczonego na szybie napisu znalazła się naklejka przedstawiające samolot i drzewo. Jest to oczywiste nawiązanie do 10 kwietnia 2010 roku, kiedy rozbił się rządowy samolot Tu-154M z 96 osobami na pokładzie. Zginął wówczas prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych. Delegacja leciała do Rosji na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej. Jak nie trudno się domyślić napis naklejony na samochodzie kierowany jest do brata śp. prezydenta, prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.
Oświadczenie w sprawie skandalicznego przesłania taksówkarza, wydała korporacja w której pracował. "Żadna forma wypowiedzi o tak odrażającym charakterze nie powinna znajdować się gdziekolwiek – szczególnie w przestrzeni publicznej" – napisano.
Korporacja podjęła decyzję o zerwaniu współpracy z kierowcą. "Nie ma z naszej strony zgody na takie zachowania, zareagowaliśmy natychmiastowo zrywając współpracę z kierowcą. Informujemy, że żaden z kierowców nie jest naszym pracownikiem, a jedynie osobnym podmiotem (…), co pozwala nam w dowolnej chwili taką współpracę zawiesić lub zakończyć" – czytamy w oświadczeniu.
Firma zapewniła, że kierowca zamieścił skandaliczną treść na aucie bez jej wiedzy.
Czytaj też:
Magda Gessler apeluje do swoich fanów. "Staniemy przed najważniejszym wyborem ostatnich miesięcy"Czytaj też:
Ziemkiewicz: To jedyny cel Trzaskowskiego