– Nie wiem na kogo się oni obrażają? Na wyborców? Ale to ich problem – stwierdził.
– W żaden sposób nie wpływa to na powagę tej ceremonii. Szat bym nie rozdzierał. To są osoby, które swoją rolę w historii już odegrały, nie budzą współcześnie już takich emocji, nie mają też jakiegoś szczególnego poparcia w elektoracie. Koniec końców sobie wystawiają świadectwo, sobie szkodzą –podkreślił.
Polityk PiS był również pytany o tęczowe flagi na pomnikach Ocenił, że obsceniczne gesty wykonywane przez uczestnika kontrmanifestacji z tęczową flagą podczas marszu powstania warszawskiego to przemyślana taktyka środowisk LGBT, która jest obliczona na dwa skutki.
– Po pierwsze przesunięcie granicy tolerancji: ludzie się oburzają na takie zachowanie, ale dzięki temu może na łagodniejsze będą się mniej oburzać. I po drugie na wywołanie reakcji, którą będzie można przedstawić jako formę opresji wobec środowisk LGBT. Zwłaszcza na użytek Zachodu, by można było pokazać, że rzekomo te środowiska są prześladowane – uważa Marcin Horała. – To nie jest skuteczne zwracanie uwagi na problemy środowiska LGBT. Takie zachowania raczej wzbudzają niechęć wobec nich. Jest wielu porządnych ludzi o orientacji homoseksualnej, a teraz mogą być postrzegani przez pryzmat tych jednostek. To wskazuje jak bardzo trzeba odróżniać ideologię i ruch LGBT od osób o takiej orientacji. Można sprzeciwiać się ruchowi LGBT mając szacunek do każdego człowieka – stwierdził.
Czytaj też:
Zmiany w organizacji wesel. "Są zbyt duże"
Czytaj też:
Prezydencki minister był na komisji z zakażonym senatorem