Subotnik zza ściany II Tym, co najbardziej mnie zaskoczyło w amerykańskich wyborach, nie była nawet skala zwycięstwa, ale to, jak skutecznie ten kopniak, wymierzony przez amerykańskich wyborców lewicowym elitom, otrzeźwił je z antydemokratycznej histerii (choć zapewne jedno wynika z drugiego).
Spodziewałem się zachowań podobnych do sytuacji polskiej, powtórki tego, co działo się w Ameryce po pierwszym zwycięstwie Trumpa, tylko do entej potęgi. Stanowczego odrzucenia przez Kamalę Harris i wszystkich liberalnych świętych, celebrytów, intelektualistów i całe tego rodzaju tałatajstwo, wyników wyborów, wezwania do marszów gwiaździstych na Biały Dom, blokowania siłą zaprzysiężenia nowego prezydenta i próby impeachmentu jeszcze przed nim, odmowy uznawania ustaw „przejętego przez populistów” Kongresu i Senatu oraz respektowania orzeczeń Sądu Najwyższego… Jak na razie nic podobnego się nie zapowiada.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.