Chociaż przebieg epidemii COVID-19 w Polsce na razie wydaje się łagodniejszy niż w krajach Europy Zachodniej, to liczba zakażeń rośnie, podobnie jak liczba zajętych miejsc w szpitalach i respiratorów. – Nauczyliśmy się już trochę leczyć pacjentów, robimy wszystko, by im pomóc, jednak dochodzi też do zgonów, także młodych osób, które nie miały chorób współistniejących – mówi prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierujący Katedrą i Kliniką Chorób Zakaźnych UM w Lublinie. Mimo że epidemia trwa już ponad pół roku, wciąż nie ma skutecznego leku ani szczepionki, dlatego nic dziwnego, że niedawne informacje o „leku, który zabija koronawirusa”, zostały przyjęte z nadzieją. Zwłaszcza że miałby to być „polski lek”, bo wtedy jest większa nadzieja na jego szybką dostępność.
Czytaj też:
W sidłach ekspertozy
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.