Nie cichną echa sprawy dotacji przyznanych artystom przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Funduszu Wsparcia Kultury. Przypomnijmy, że wielkość kwot, jaką otrzymały gwiazdy, zbulwersowała wiele osób. Z tego powodu ministerstwo postanowiło wstrzymać wypłatę środków oraz dokonać "pilnej ponownej" weryfikacji listy beneficjentów.
Komentując pomysł ministerstwa na przyznawanie dotacji, Paweł Kukiz zwrócił uwagę, że przyznając dofinansowanie nikt nie kontroluje czy celebryci podzielą się tymi pieniądzmi ze swoimi współpracownikami.
– Powinien istnieć górny limit tego typu wypłat. O ile teatry czy firmy zajmujące się techniką estradową można nazwać przedsiębiorstwami w pełnym tego słowa znaczeniu, to inna sytuacja ma miejsce w przypadku wytwarzania dóbr niematerialnych, takich jak np. piosenka. Gusty słuchaczy też się zmieniają. Ktoś ma dostać odszkodowanie, bo ludzie nie chcą go słuchać? – tłumaczył dalej Kukiz w rozmowie z serwisem wpolityce.pl.
– Dziwną jest też sytuacja, w której wokalista ma jedną firmę, a zatrudnia go kolejna firma i oba podmioty otrzymują pieniądze z podatków. A tle są wszyscy muzyki, którzy występują za plecami słynnej postaci. Za koncert dostają 1500 zł, takich koncertów od maja do października grają po cztery czy pięć w miesiącu. Z tego, co odłożą muszą przetrwać do kolejnego maja. A teraz słyszą, że mogą się przebranżowić. Człowiek spędza całe życie grając na gitarze i teraz miałby zostać górnikiem? – stwierdził muzyk.
Kukiz podkreślił następnie, że „w pierwszej kolejności należy pomóc właśnie muzykom z drugiego planu, którzy stoją za celebrytami”. – Często są najemnikami, pracują raz w jednej, raz w drugiej firmie i to na umowę zlecenie czy o dzieło – dodał muzyk.
Czytaj też:
Wyszkoni milczała na temat choroby, teraz nie wytrzymała. "Rzygać się chce"