"W szpitalu nie ma już pacjentów lżej chorych"

"W szpitalu nie ma już pacjentów lżej chorych"

Dodano: 
Łóżka szpitalne. Fot. zdjęcie ilustracyjne
Łóżka szpitalne. Fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP / Leszek Szymański
Od dłuższego czasu nie przyjmujemy do szpitala pacjentów lżej chorych. Hospitalizowane są osoby średnio lub ciężko chore – wymagające tlenoterapii lub z ciężkimi chorobami współistniejącymi – powiedział PAP specjalista chorób zakaźnych prof. Miłosz Parczewski.

– Sytuacja w szpitalu (przy ul. Arkońskiej w Szczecinie – PAP) jest stabilnie trudna. Od kilku – kilkunastu dni, kiedy tylko wypiszemy pacjentów, na te miejsca przyjmujemy kolejnych. Wypełniamy pobliskie szpitale. Codziennie jakoś sobie radzimy, z trudem, na granicy wydolności – powiedział w rozmowie z PAP wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych prof. Miłosz Parczewski.

Dodał, że gdy szpitale przygotowują kolejne łóżka dla pacjentów z COVID-19, są one zajmowane na bieżąco.

– Boimy się, że dojdziemy do takiej chwili, gdy tych chorych znów będzie więcej niż możliwość "obrotowa" (rotacji pacjentów wyleczonych i nowych, wymagających hospitalizacji – PAP) systemu covidowego, który stworzyliśmy teraz – wskazał prof. Parczewski.

Zaznaczył, że do szpitala nie są przyjmowani pacjenci, których określa się jako lżej chorych.

– Przyjmujemy osoby, które są średnio lub ciężko chore – prawie wyłącznie są to pacjenci, którzy wymagają albo tlenoterapii, albo też mają ciężkie choroby współistniejące, które źle rokują w kontekście progresji zakażenia, lub chorują bardzo krótko z szybkim pogorszeniem stanu ogólnego – powiedział specjalista chorób zakaźnych.

Dodał, że tlenoterapii wymaga 70-80 proc. pacjentów przyjmowanych do szpitala. – Część pacjentów trafia na OIOM, niektórzy z nich przyjmowani są z bardzo głębokimi spadkami saturacji, czyli utlenowania krwi – zaznaczył lekarz.

Zapytany o to, jak szybko stan osoby chorej na COVID-19 może się pogorszyć, wskazał, że może to następować dynamicznie.

– Stan na przykład starszej osoby może się pogorszyć nie nagle, nie z minuty na minutę, ale raczej z godziny na godzinę. Może być tak, że ktoś na początku odczuwa mniejsze duszności, po kilku godzinach cięższe, a w miarę upływu czasu jeszcze cięższe – wyjaśnił prof. Parczewski.

Zaznaczył, że mogą zdarzyć się przypadki bardzo nagłego pogorszenia stanu pacjenta ze względu na prozakrzepowe działanie wirusa SARS-CoV-2, powodujące zwiększone ryzyko zatorów, zawałów czy udarów.

Dodał, że młodsze osoby zwykle łagodniej przechodzą chorobę, zazwyczaj nie wymagają hospitalizacji nawet wtedy, gdy ich stan się pogorszy.







Źródło: PAP
Czytaj także