We wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych Cezary Gmyz poinformował o skierowanym przeciwko niemu przez Romana Giertycha prywatnym akcie oskarżenia. Dziennikarz tygodnika "Do Rzeczy" przyznał, że to pierwsza tego typu sprawa w jego dziennikarskiej karierze.
"Mam za sobą kilkadziesiąt w większości wygranych procesów związanych z wykonywaniem przeze mnie zawodu dziennikarza. Ale dziś jest przełom. Roman Giertych żąda w prywatnym akcie oskarżenia nie tylko pieniędzy ale i kary bezwzględnego więzienia. Super" – napisał na Twitterze Gmyz.
"Proszę mnie nie rozśmieszać"
Na jego wpis postanowił zareagować sam zainteresowany. "Proszę nie płakać. Jak Pan okaże skruchę, wyda swoich Mocodawców i przeprosi, to może zgodzimy się na rok prac społecznych. Proponowałbym po 20 h. tygodniowo pracy w ośrodku leczenia uzależnień" – napisał Giertych.
Na stanowczą odpowiedź dziennikarza nie trzeba było długo czekać. "Płakać? Proszę mnie nie rozśmieszać. I tak czytając te wypociny dla niepoznaki zwane aktem oskarżenia miałem taką srandę, że mi zajady popękały i zmaltretowałem przypomnę. A w odróżnieniu od tego Pańskiego chłopca na posyłki z hejtportaliku ja nie kapuję źródeł. Wolę siedzieć" – odparł. "Sranda to słowo z gwary cieszyńskiej, której używali moi przodkowie, jakby Pan pytał. A specjalistą od beczenia na sali sądowej jest Pawełek kumpel Pańskiego chłopca na posyłki, który na aresztówce ryczał jak dziecko" – dodał.
twitterCzytaj też:
Skąd rekordowy spadek zakażeń? Wirusolog komentujeCzytaj też:
Kolęda w czasie epidemii koronawirusa. Jest komunikat Episkopatu