Ks. Wachowiak: Jednym z celów "Strajku Kobiet" jest demoniczny chaos

Ks. Wachowiak: Jednym z celów "Strajku Kobiet" jest demoniczny chaos

Dodano: 
Warszawa: Manifestacja proaborcyjna
Warszawa: Manifestacja proaborcyjnaŹródło:PAP / Radek Pietruszka
Kilka tygodni temu dostrzegłem, że w obliczu naruszenia sfery sacrum i wchodzenia strajkujących do świątyń, aby je profanować, wiele osób świeckich postanowiło bronić tego, co dla nas ważne. To jedna z istotnych rzeczy. My jako chrześcijanie nie możemy być tymi, którzy się wycofują i kiedy na nas plują, mówią, że pada deszcz – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl ks. Daniel Wachowiak, proboszcz parafii w Piłce.

"Strajk Kobiet" urządził w Poznaniu "kolędowanie", podczas którego na melodię "Bóg się rodzi" wznoszono proaborcyjne hasła. Jak Ksiądz skomentuje wykorzystywanie w ten sposób Bożego Narodzenia przez te środowiska?

Ks. Daniel Wachowiak: Może to zabrzmi nieco żartobliwie, ale ta sprawa jest wielowarstwowa jak cebula. Można mówić o tej sytuacji różnymi językami. Postaram się mówić w języku teologicznym, ale z pewnością również duszpasterskim. Spróbujmy uporządkować pewne sprawy, ponieważ mamy w tej dziedzinie spory chaos. Jak wiemy, na początku był chaos, a następnie Pan Bóg wszystko usystematyzował. Chaos jest lubiany przez upadłego anioła, Bóg natomiast doprowadza wszystko do porządku. Nawet w tzw. Strajku Kobiet chodzi o to, aby wywołać pewien chaos. Nie jest to nieporządek, jak w przypadku remontu mieszkania, który ostatecznie prowadzi do czystości.

Czyli chaos wywołany przez "Strajk Kobiet" jest celem samym w sobie?

Nie tyle jest celem samym w sobie, co jednym z celów. Służy do rozwalenia pewnego porządku. Tym porządkiem natomiast jest to, co przyniosło nam chrześcijaństwo, a w naszej Ojczyźnie szczególnie Kościół katolicki. Kolejny aspekt tej sprawy widzę, kiedy sięgam po słowo Boże, kiedy wgłębiam się w słowa Jezusa na Golgocie, a potem św. Szczepana, którego będziemy wspominać w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Słyszę takie zdanie: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Po pierwsze, uważam, że ten chaos jest demoniczny oraz, że macza w tym swoje palce szatan. Jeżeli moje słowa czyta osoba niewierząca, oczywiście może się z tego śmiać. Trudno, biorę to na klatę. Wierzę w życie pozagrobowe oraz istnienie Ducha Bożego i Ducha Złego. Po drugie, kiedy patrzę młode dziewczyny biorące udział w tym pseudostrajku (celowo używam tego stwierdzenia, ponieważ demokratyczna manifestacja ma pewne atrybuty, których brakuje temu strajkowi), mam ochotę powiedzieć: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Mam nie tylko wrażenie, ale wewnętrzne przekonanie, że one wszystkie szukają miłości. To być może brzmi górnolotnie, ale czy w naszym życiu jest coś ważniejszego od miłości? Nie ma.

To stricte perspektywa duchowa. Wydaje się jednak, że uczestnicy "Strajków Kobiet" nie potrafią uszanować ogólnoludzkich zasad, np. szacunku do tradycji.

To jest kolejny punkt mojej analizy duszpasterskiej. Należy zadać sobie pytanie: dlaczego mamy tutaj do czynienia z targnięciem na sacrum, prawie barbarzyńskim zniekształceniem tego, co dla religii katolickiej, a przez to dla wielu Polaków jest ważne? Jeżeli połączymy oba punkty, o których mówiłem, to zaczynamy widzieć odpowiedź.

Niestety, jest tak, że jeżeli ma się niepoukładane wnętrze i wyrzuty sumienia, a jednocześnie chce się miłości i nie umie się jej zdobyć, to weszło się w ducha tego świata, który podpowiada, że wszystko jest złe, a najbardziej zły jest Kościół. W takim rozumieniu, najbardziej demoniczny jest przekaz, jaki niesie katolicyzm i Ewangelia. W ten sposób powstaje chaos, w którym nie ma logiki i racjonalizmu. Jest za to wyrzucanie nagromadzonych emocji, a one próbują wydobyć się z tych osób najprostszym kanałem i dotykają tego, co katolickie. Dokonują też prób profanacji tego, co do tej pory było nietykalne, nawet w dyskusji pomiędzy ludźmi o różnych poglądach. Możemy się kłócić, ale pewne wartości powinny pozostać wspólne dla wszystkich.

Jaka powinna być odpowiedź na tego typu działania?

Nie ma prostych, skrótowych odpowiedzi i recept. To wymaga olbrzymiej diagnozy i działania. My w Kościele też sporo popsuliśmy. Przez lata prowadziliśmy taki rodzaj duszpasterstw, który nie wypełnia zapotrzebowania człowieka XXI wieku. Mam na myśli nie dostosowanie się do ducha tego świata, ale np. brak w naszym nauczaniu dostrzegania tego, jakie będą skutki uboczne potężne laicyzacji. Jedną z jej konsekwencji jest pogubienie tych dziewczyn, które naprawdę nie mają oparcia w miłości. Po latach zaniedbania głoszenia Ewangelii w tej dziedzinie i nieuporządkowania kościelnej przestrzeni grzechu, jesteśmy bezradni. Pewne osoby nie chcą nas słuchać i widzą w nas wrogów. Mam nadzieję, że to się zmieni, ale zanim nastąpi przemiana w ich sercach, musi nastąpić zmiana w nas samych. Kościół musi przejść porządne oczyszczenie. Kilka tygodni temu dostrzegłem, że w obliczu naruszenia sfery sacrum i wchodzenia strajkujących do świątyń, aby je profanować, wiele osób świeckich postanowiło bronić tego, co dla nas ważne. To jedna z istotnych rzeczy, mianowicie, my jako chrześcijanie nie możemy być tymi, którzy się wycofują i kiedy na nas plują, mówią, że pada deszcz.

W Ewangelii jest napisane, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Jak współczesny Kościół ma zdjąć łatkę "oblężonej twierdzy" i mieć większy wpływ na otaczającą go rzeczywistość?

Wspominamy dziś św. Ambrożego. W jednym z czytań brewiarzowych ten biskup i doktor Kościoła mówi do wiernych: "nie bójcie się. Kościół jest jak łódź rozhuśtana różnymi falami, ale bramy piekielne go nie przemogą". Kiedy modliłem się tym tekstem ambrozjańskim, uświadomiłem sobie, że przez te kilkanaście wieków nic się nie zmieniło. Dodam językiem kard. Josepha Ratzingera, że wiele źródeł rozhuśtania łodzi Kościoła wynika z naszych kościelnych grzechów. Jeżeli uporządkujemy nas samych, będziemy silniejsi, aby odpierać ataki środowisk nam nieprzyjaznych.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także