Semka: Dolegliwości kompromisu mogą pojawić się za jakiś czas

Semka: Dolegliwości kompromisu mogą pojawić się za jakiś czas

Dodano: 
Piotr Semka
Piotr Semka Źródło:PAP / Jakub Kamiński
Dolegliwości przyjętego kompromisu mogą pojawić się za jakiś czas. One teraz nie będą widoczne. Natomiast np. za dwa lata może zostać zgłoszone zaskarżenie tego przepisu do TSUE. Co jest charakterystyczne, nikt nie wierzy, że Trybunał by je unieważnił - mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl publicysta "Do Rzeczy" Piotr Semka.

Kompromis zawarty przez polski rząd na szczycie UE zdążyli skrytykować już politycy Solidarnej Polski. Mamy do czynienia z sukcesem czy z jego wydmuszką?

Piotr Semka: Ta wizyta premiera w Brukseli ma dwa wymiary. Pierwszy jest krótkoterminowy. Mateusz Morawiecki dostał pieniądze, których bardzo potrzebuje np. na sfinansowanie tarcz antykryzysowych. To również odpowiedź na krytykę pod jego adresem, że jest eurofobem. Gdyby nie załatwił tych funduszy, to byłby atakowany za to, że państwo nie ma pieniędzy dla hotelarzy czy branży fitness i awanturuje się z Unią. Premier jest na to wyczulony, bo w lipcu ogłosił sukces i wejście Polski do projektu funduszu pomocy koronawirusowej. W tym sensie Morawiecki może mówić o sukcesie, ponieważ wraca z Brukseli z tymi pieniędzmi, a także pokazał, że UE musi liczyć się z nim i z Orbanem. Reakcja krytyków kompromisu wynika z tego, że jednak przyjęto zasadę powiązania unijnych funduszy z decyzją Komisji Europejskiej o jakości wymiaru sprawiedliwości w danym kraju.

Rządzący dużo mówili o obronie suwerenności i zasadzie "ani kroku wstecz", choć sama Zjednoczona Prawica była pod tym względem podzielona. Czy, cytując Rafała Ziemkiewicza, "po prostu daliśmy ciała"?

Dolegliwości przyjętego kompromisu mogą pojawić się za jakiś czas. One teraz nie będą widoczne. Natomiast np. za dwa lata może zostać zgłoszone zaskarżenie tego przepisu do TSUE. Co jest charakterystyczne, nikt nie wierzy, że Trybunał by je unieważnił. Świadczy to o politycznej poprawności instytucji unijnych. Takie zaskarżenie za dwa lata byłoby korzystnym dealem dla Orbana, który będzie już wówczas po wyborach, ale nie dla Morawieckiego, bo zastałoby go na początku kampanii wyborczej. Wówczas upokarzanie Polski za pomocą tego instrumentu może być bardzo upokarzające. Co do klauzul, zastrzeżeń i dżentelmeńskich umów, są one związane z poszczególnymi politykami i pewnym rytuałem. Jeżeli będzie to zależeć od takich graczy jak Niemcy czy Francja, to nawet jeśli się wstrzymają, może pojawić się jakiś Holender czy Belg, który będzie chciał nas zaskarżyć.

Czy w związku z tym, myślenie rządu premiera Morawieckiego nie jest krótkowzroczne?

Jest, ale Morawiecki nie miał szczególnego wyboru. Przyjął logikę, że należy pozyskać te pieniądze i stał się trochę niewolnikiem zaakceptowania tego stanu rzeczy. Po ustaleniach z lipca był wodzony pewnymi umowami i klauzulami i dlatego krytycy wczorajszego kompromisu obawiają się powtórki tej sytuacji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także