Morawiecka: Nigdy nie bałam się o siebie. Jedyny strach to lęk o dzieci

Morawiecka: Nigdy nie bałam się o siebie. Jedyny strach to lęk o dzieci

Dodano: 
Jadwiga Morawiecka
Jadwiga Morawiecka Źródło:PAP / Paweł Supernak
Nigdy nie bałam się o siebie. Jedyny strach, jaki mi towarzyszył, to lęk o dzieci – co się z nimi stanie, jak mnie zabiorą i aresztują. Wiedziałam, że wtedy z dziećmi będzie dramat i o nie się jedynie bałam – mówi Jadwiga Morawiecka, matka premiera Mateusza Morawieckiego w rozmowie z "Gazetą Polską".

– Przyszli do naszego mieszkania we Wrocławiu o dwunastej w nocy. Kornela nie było – byłam sama z dziećmi. Zawsze starałam się chronić dzieci, niczym ich nie narażać. Powiedziałam więc przez drzwi, że męża nie ma w domu. „Proszę nam otworzyć” – usłyszałam. Powtórzyłam im, że nie otworzę, bo jestem sama. Zagrozili, że wyważą drzwi, na co stwierdziłam, że otworzę okno i będą krzyczała: „Ratunku!”. I wtedy się wycofali, Myślę, że nie chcieli hałasu i zamieszania – tak Jadwiga Morawiecka wspomina wprowadzenie 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego.

Żona założyciela Solidarności Walczącej wspomina, jak wyglądały tamtego roku święta Bożego Narodzenia: – To był bardzo trudny czas. Nie było mojego taty, Kornel się ukrywał. Powiedziałam dzieciom, że nigdzie nie sprzedają choinek, więc Wigilia będzie bez niej. Ale za parę godzin zjawił się Mateusz z choinką – pojechał do Pęgowa i wyciął drzewko. I mieliśmy pachnącą lasem Wigilię. Tyle tylko, że drzewko nie było ubrane – było zbyt smutno, by myśleć o strojeniu choinki.

Jadwiga Morawiecka opowiada "Gazecie Polskiej", dlaczego zaangażowała się w działalość opozycyjną. – Miałam poczucie, że nic nie robię: mój mąż działa, inni naokoło konspirują, moi przyjaciele coś robią, a ja nie, poza tym, że rozprowadzam ulotki. Widziałam zaangażowanie ludzi, z którymi się przyjaźniłam, m.in. państwa Trąbskich z ROPCiO [Ryszard i Helena Trąbscy z wrocławskiego oddziału Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela – przyp. red.], Anny Walentynowicz, którą znałam i bardzo ceniłam. Kilka miesięcy po zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, w pewnym momencie zadecydowałam: jadę na głodówkę organizowaną przez Anię Walentynowicz. Głodówka odbywała się w Bieżanowie pod Krakowem, a prowadził ją ksiądz Adolf Chojnacki, który był proboszczem w miejscowym kościele. Był to bardzo życzliwy, ujmujący człowiek. Kościół był w budowie, plebania nie była jeszcze wykończona, ale ksiądz nas bez problemu przyjął – mówi.

Czytaj też:
Prof. Roszkowski: Nasz świat atakują barbarzyńcy
Czytaj też:
"Zakochana w Warszawie". Nie żyje legendarna dziennikarka TVP

Źródło: Niezalezna.pl
Czytaj także