Najciekawsze jest to, o czym się w Polsce nie pisze
  • Małgorzata WołczykAutor:Małgorzata Wołczyk

Najciekawsze jest to, o czym się w Polsce nie pisze

Dodano: 
Kongres USA
Kongres USA Źródło: PAP/EPA / MIKE THEILER
Przy okazji zamieszek w Waszyngtonie najciekawszym pozostaje fakt, o czym polskie media głównego nurtu pisać nie chcą lub też jak bardzo wybiórczo podchodzą do wydarzeń. A wszystko po to, aby rezonować i pięknie NIE różnić się od prasy zachodnioeuropejskiej, która o Trumpie potrafi pisać jedynie z pogardą i stawia go  czasem w jednym szeregu z "nacjonalistami i populistami europejskimi" za jakich uważa Kaczyńskiego i Orbana.

Nic więc dziwnego, że i polskie mainstreamowe media pilnie trzymają się takiego chóru, który gwarantuje powodzenie i akces do elitarnego klubu oświeconych Europejczyków. Iluż to ekspertów nadwiślańskich odetchnęło z ulgą, że można już wieszać psy na znienawidzonym Trumpie i stroić się w szaty ekspertów, którzy wszystko wiedzieli od dawna. Pytanie brzmi tylko… dlaczego w największych mediach Polski nie pojawiało się wiele innych wydarzeń, o których mówiło się głośno zagranicą?

Zapominamy, że to Hiszpania ma w Ameryce swoje „ziemie utracone” a wydarzenia na kontynencie amerykańskim mają dla nich wciąż ogromną wagę. Także znajomość faktów i wydarzeń wśród komentatorów hiszpańskich przewyższa poziom naszych polskich analiz. Sprawdźmy jednak na ile w Polsce znane są niektóre z poniższych faktów:

1) W maju 2020, na dwa tygodnie przed wybuchem zamieszek w USA -Jose Luis Zapatero zwraca się z apelem do władz UE i Chin, aby zjednoczyły się w ataku przeciwko USA i „postawiły je w sytuacji niemożliwej, niemożliwej!” (cytat za „El Mundo”), odnosząc się do konieczności przejęcia władzy przez demokratów. Dlaczego głos lewicowego ex-premiera był szeroko komentowany w Hiszpanii, nawet w USA a w Polsce nikt nawet tego nie odnotował?

Ponieważ nad Wisłą nic się nie pisze o działalności Zapatero -obecnie jednego z najważniejszych aktywistów lewicy iberoamerykańskiej zgrupowanej w tzw. Grupo de Puebla. W dodatku dysponuje ona ogromnym majątkiem jako sojusz, w którym ważną rolę odgrywają liderzy powiązani z „narkodyktaturami”, nieoficjalnie także z dyktaturą kubańską. Grupa Puebla jest rozwinięciem Forum Sao Paulo, dlatego jej głównym celem jest promowanie progresywnych pomysłów socjalizmu boliwariańskiego lub kubańskiego. To sojusz skrajnie lewicowych partii i organizacji, które wspierają się wzajemnie w zdobywaniu władzy lub jej utrzymaniu. (Również dlatego wciąż utrzymuje się dyktatura Maduro, oskarżanego przecież o zbrodnie przeciwko ludzkości.) Sojusz lewicy iberoamerykańskiej nienawidzi Ameryki i wszystkiego, co ona utożsamia ale solą w oku był zwłaszcza Trump. Dla byłego premiera Zapatero, obecnego doradcy dyktatora Maduro, Ameryka Trumpa była jednym z głównych wrogów. Zresztą od zawsze nienawidził Republikanów, a jego decyzja o szybkim wycofaniu wojsk z Iraku postawiła też Polskę w 2004 r. w nieciekawej sytuacji.

2) Jeśli dyktatura Maduro i władza lewicy iberoamerykańskiej niewiele znaczy na mapie politycznych wydarzeń to dlaczego szef unijnej dyplomacji Josep Borrell podejmuje we wrześniu 2020 tajną, samozwańczą misję potajemnych rozmów z dyktatorem Maduro w temacie wyborów, i to bez wiedzy szefowej Von der Leyen? Dlaczego nie mogliśmy w polskiej prasie głównego nurtu przeczytać o tym, że wysoki urzędnik unijny dogaduje się za plecami szefów UE z dyktatorem i tylko za sprawą alarmu podniesionego przez prawicowych deputowanych hiszpańskich– Borrell musiał tłumaczyć się z zarzutów „wybielania tyranii Maduro” przed oburzonym Manfredem Weberem?

Tymczasem w Polsce traktuje się wciąż Borrella jako wysoki autorytet unijny, który ma prawo pouczać "reżym" kaczystowski. Czy tu chodzi o to, że pisanie prawdy o unijnych urzędnikach mogłoby popchnąć ciemny lud do Polexitu?

3) Uznajmy jednak, że Ameryka stanęła w ogniu zamieszek i fali protestów, ponieważ - tak jak chce nam się to wmówić - chodziło wyłącznie o zabójstwo Georga Floyda w Minneapolis. Znerwicowane pandemią masy poddały się stadnym instynktom i dlatego burzyły pomniki, upokarzały białych, plądrowały sklepy a nawet, jak w przypadku miasta Seattle, rewolucjoniści ustanowili swoją strefę autonomiczną, zwaną CHAZ od słów Capitol Hill Autonomous Zone. Mówiąc wprost, radykalna lewica też pewien swój Capitol zdobyła, nielegalnie zajęła, siejąc terror i rewolucję ale nie słychać było wówczas głosów oburzenia, choć działo się to zaledwie parę miesięcy temu. Ile razy ci, którzy dziś tak krytykują Trumpa zadumali się nad faktem, że ani razu Joe Biden ani Kamala Harris nie potępili rewolucyjnej rewolty na ulicach USA pod flagą BLM, a wręcz przeciwnie – wyciągnęli z niej swoje polityczne korzyści?

Oczywiście, atak na Kapitol, to "epicentrum demokracji" jest szczególnie poważny. Ale też trzeba pamiętać, że kiedy brutalny tłum okupował Senat w 2018 z powodu zaprzysiężenia mianowanego przez Trumpa konserwatywnego Sędziego Bretta Kavanaugha, a policja za napad na budynek Senatu aresztowała 300 agresywnych osób, to media donosiły o tym półgębkiem, a czasem nawet sugerując godny podziwu feministyczny wyczyn na rzecz progresywizmu. Wniosek jest prosty: kiedy atakują Senat postępowcy -nie ma o czym mówić, kiedy jednak można obsadzić w roli złego -Trumpa i jego zwolenników – należy wyprodukować milion artykułów i opinii z wyrazami oburzenia i potępienia.

4) Ile artykułów poświęcono faktycznemu przyjrzeniu się fenomenowi ruchu Black Lives Matter i uczciwej analizie kto za nim stał? Oprócz armii agresywnych terrorystów z Antifykryją się jeszcze inne ciemne sprawy, o których pisało wielu Hiszpanów ale przytoczmy tylko Guadalupe Sanchez i fragment z jej tekstu „Co się kryje za BLM i Antifą” opublikowanym w VOZ Populi w czerwcu 2020:

Nie potrzeba doświadczonego badacza, aby znaleźć ideologiczne podłoże Black Lives Matter (BLM).W 2015 roku wenezuelski dyktator Nicolás Maduro wziął udział w wiecu w Black National Theather w Harlemie, na którym gościły też osobistości z partii demokratycznej, takie jak senator Bill Perkins.Jego pochwały wobec Fidela Castro przerywała od czasu do czasu publiczność, skandując: „Chávez! Chávez! Chávez!”.Jednym z prelegentów, i tą która pozowała z dumą do zdjęcia z Maduro, była współzałożycielka BLM- Opal Tometi. Była też Patrisse Cullors, inna współzałożycielka BLM, która wyznała, że jej ruch ma ważny komponent ideologiczny, ponieważ są "wyszkolonymi marksistami".

O tych i wielu innych sprawach ani myślą głośno pisać media głównego nurtu. Mogłoby się okazać, że Trump nie taki straszny a pułapki zastawiane na niego zewsząd mogły skutkować takim obrotem spraw, aby oczy całego świata oglądały spektakl, w którym sfrustrowany po przegranych wyborach zmęczony mąż stanu dał się rozegrać jak dziecko. Zbyt wielu czyhało na jego zgubę. Ale o tym nie wolno mówić na głos, bo choć w każdej innej sprawie przekonują nas, że nie wolno myśleć w kategoriach czarno-białych to tu akurat obowiązuje dająca wiele do myślenia – jednomyślność elit i ich mediów.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także