Pfizer tymczasowo ogranicza dostawy szczepionek przeznaczonych dla Europy, w tym Polski. Wydłuży to proces szczepień. To groźna sytuacja, czy tak naprawdę nie mamy się czego obawiać?
Bogdan Rzońca: Sytuacja jest bardzo niepokojąca i w polskiej delegacji do Parlamentu Europejskiego bardzo nam się to nie podoba. Przecież odpowiednia ilość szczepionek została zakontraktowana nie według widzimisię rządów, ale według rekomendacji samych producentów. W związku z tym jest całkowicie niezrozumiałe, dlaczego dziś nagle następuje zmiana. To mocno niepokojące. Oczywiście nie mamy pewności, czy jest to celowe działanie, czy po prostu nastąpił jakiś błąd w procesie produkcji, ale sprawie na pewno trzeba się przyglądać.
Czy zakładając celowe działanie chodzi o to, by kraj, który szczepionkę dostanie mógł wyprzedzić kraj, który tej szczepionki będzie pozbawiony?
Takie niebezpieczeństwo istnieje. Gdyby faktycznie okazało się, że szczepionka nie trafi do pewnej grupy państw, a jakieś państwo przeprowadzi szczepienia bez przeszkód, to zyska ono przewagę, bo szybciej otworzy swoją gospodarkę. Prawdziwą tragedią byłoby, gdyby taką uprzywilejowaną pozycję zyskało państwo z Unii Europejskiej. Byłoby to złamanie solidarności europejskiej i prawdziwy kryzys Unii. Ale mówię – nie wiemy jeszcze, jakie są powody opóźnień, na pewno sprawie trzeba się przyglądać.
Czy skoro dochodzi do opóźnień, to nie należy przemyśleć zmiany tego kalendarza szczepień tak, aby w pierwszej kolejności zaszczepić ludzi w wieku produkcyjnym i otworzyć gospodarkę, a seniorów chronić poprzez zamknięcie w domach?
Na pewno takie coś jest warte rozważenia. Oczywiście każde życie jest równie cenne. A seniorzy są bardziej narażeni na ciężki przebieg i trzeba o tym pamiętać. Jednak jeżeli szczepilibyśmy w pierwszej kolejności ludzi pracujących, na co dzień spotykających się z innymi ludźmi, a seniorzy mieliby lockdown, to przecież też byliby chronieni, bo szczepiąc się także chronimy niezaszczepionych.
Donald Trump przegrał wybory i został zablokowany w mediach społecznościowych typu. Mówi się, że to nie koniec, że kolejne konta będą blokowane. Jedni mówią, że to zagrożenie dla wolności słowa. Inni, że logiczna praktyka – należy blokować fake newsy i wzywanie do nienawiści, a poza tym media prywatne mogą robić co chcą.
Po pierwsze, media społecznościowe skompromitowały się całkowicie. Nie chodzi tylko o zablokowanie Trumpa, ale o to, że blokuje się prezydenta USA, którego można różnie oceniać, a nie blokuje się okrutnych polityków ze Wschodu, którzy mają na koncie wspieranie totalitarnych reżimów, czy handel ludźmi. Po drugie, media są prywatne, ale mają monopol. I to bardzo duże zagrożenie dla wolności słowa. Istnieje ryzyko, że kiedyś blokowane będą całe partie, niewygodne dla właścicieli mediów społecznościowych. Jednak jest tu jedna rzecz pozytywna. To, co się stało, pokazało prawdę o właścicielach tych mediów. Ale też uczuliło opinię publiczną. I być może okaże się, że w przyszłości dla takich działań nie będzie przyzwolenia.