Nic z tego

Dodano: 
Premier Donald Tusk i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen
Premier Donald Tusk i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen Źródło: PAP / Leszek Szymański
Bogdan Rzońca | Starzy-nowi liderzy UE prześcigają się w doborze haseł potwierdzających potęgę UE. Plany nawołujące do trwałego dobrobytu i konkurencyjności Europy brzmią niczym komunistyczna propaganda w słusznie minionych czasach.

Pomimo ewidentnych porażek UE w obszarze badań nad sztuczną inteligencją, nowoczesnym przemysłem obronnym i innowacjami gospodarczymi z USA i Chinami, ciągle słyszymy, że UE ma szansę, jest zdeterminowana i będzie przyspieszać, gdzie się da. Pomimo energetycznej drożyzny i upadku konkurencyjności UE w produkcji stali, uzbrojenia i uzależnienia UE od obecnych potentatów w produkcji półprzewodników, czy urządzeń do produkcji energii odnawialnej, wciąż słyszymy o tym, jak to dobrze będzie.

Wypowiedzi "dyżurnych" obrońców ekipy Ursuli von der Leyen są więc takie: będzie pogłębianie jednolitego rynku UE, będzie unia bankowa, będzie wzrost gospodarczy, najczystszy przemysł, będzie unia energetyczna, poprawią się łańcuchy dostaw i zbudowane zostaną nowe partnerstwa wodorowe i handlowe. Powstanie gospodarka obiegu zamkniętego, uniezależnimy się od importu leków, będziemy potentatem w badaniach naukowych z udziałem prywatnego sektora, a transformacja ekologiczna da UE przewagę i wielkie efekty w przyszłości.

Mijający rok 2024 to dla UE czas podsumowań i zapowiedzi kolejnych wyzwań dla nowej Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, która będąc kluczową instytucją unijną musi poprzez, nowe i stare rządy krajowe, realistycznie popatrzeć na miejsce, w którym jest obecnie UE i w którym chce być realnie za pięć lat.

A tu niestety zaczynają się schody i to patrząc nawet na dwie najbliższe prezydencje w UE: polską i duńską. Wiele wskazuje na to, że rok 2025 upłynie pod znakiem dopasowywania się UE i poszczególnych państw UE do polityki Donalda Trumpa. I co ciekawe, analitycy wskazują, że łatwiej będzie Francuzom, Niemcom czy państwom skandynawskim dogadać się bezpośrednio z Trumpem, a nie za pośrednictwem UE. Ważnym elementem kondycji gospodarczej UE w najbliższym roku będzie monitorowanie strategii bezpieczeństwa gospodarczego, i zastrzeżenie produkcji półprzewodników czy technologii sztucznej inteligencji dla firm z UE. Będzie to pole konfliktu między administracją UE a poszczególnymi krajami UE, które już kooperują w tym zakresie z liderami światowymi – USA i Chinami.

Nie mniej konfliktowo wygląda sprawa utworzenia unii celnej w UE, bo każda centralizacja pachnie po prostu tworzeniem państwa europejskiego i tu negocjacje zapewne będą opóźniane, bo po ewentualnym utworzeniu tego nowego urzędu, następnym krokiem będzie debata o potrzebie dostarczenia większych środków z ceł do budżetu UE i pozbawieniu wpływów budżetowych państw narodowych z tego tytułu. Również stosunek krajów UE do Chin będzie dzielił, bo oczywiście trzeba wprowadzać nowe sankcje przeciwko Rosji, ale zarazem Chiny coraz bardziej wspierają Putina dostarczając mu niejawnie technologii wojskowych, a poszczególne kraje UE mają dwustronne relacje z Chinami.

Przypuszczam więc, że będzie dużo rozmów i debat o kolejnych sankcjach, ale ich siła rażenia będzie mniejsza, tym bardziej, że wielu przywódców państw unijnych będzie czekało na rezultaty działań Trumpa w zawieszeniu wojny na Ukrainie. Relacje handlowe UE z Ukrainą również będą bardzo skomplikowane dla prezydencji polskiej i następnych ponieważ pomoc Ukrainie poprzez wprowadzenie wolnej od ceł wymiany handlowej wywołuje protesty głównie rolników państw graniczących z Ukrainą. Dodajmy jeszcze, że obietnice szybszego wejścia Ukrainy do UE są jednak obwarowane przepisami oraz warunkami których spełnienie nie jest proste. Będzie to więc kolejna trudność do pokonania dla instytucji UE.

W ogóle kwestie rolniczo – żywnościowe w UE mogą zachwiać jednością UE z uwagi na porozumienie z MERCOSUR, czyli propozycję ściągania do Europy żywności z Ameryki Południowej i rozpoczęte prace w KE nad nowymi technikami genomicznymi dzięki którym produkowana byłaby odporna na różne choroby roślinna żywność, ale zarazem dostęp do tych nowych technik będzie miało niewiele korporacji, które zabiorą rynek małym producentom żywności i rolnikom ekologom. Konflikt interesów w tym obszarze między państwami i korporacjami jest bardzo prawdopodobny. UE chce również ratować zdegradowane gleby ale i tu państwa narodowe bronią swej suwerenności twierdząc, że to ich domena i nie chcą wiązać się dyrektywą europejską w tym zakresie, choć wiadomo że 60% gleb w UE wymaga rekultywacji. Również konfliktogennym obszarem będzie Europejski program inwestycji w dziedzinie obronności (EDIP), bo największe kraje UE chcą wykorzystać dostępne prawie 1,8 mld euro przez unijne firmy, a inne kraje chcą kupować, przy pomocy tych samych pieniędzy, technologie i broń w USA. Poszukanie kompromisu przez prezydencje będzie tu trudne i spowolni budowę skutecznego systemu obronnego UE.

Polska prezydencja obiecuje solidną walkę o lepsze prawo farmaceutyczne w UE, bo wiele krajów UE nie korzysta z nowatorskich leków, dostępnych w UE. Koncerny produkujące te nowoczesne leki nie chcą stracić swej pozycji. Tu też widać konflikt, bo nowe prawo byłoby sprawiedliwsze i solidarne z konsumentami leków. Biznes jednak jest biznesem i nie wiadomo jak to się skończy. Podobnie przewiduję duże turbulencje w obszarze konstruowania budżetu UE na przyszłość, bo zapowiedzi są takie, że UE będzie dawać pieniądze na wszystko za reformy, ale nie na politykę rolną czy regionalną jako taką. Te wszystkie,,schody" w obrębie UE nie są do przezwyciężenia w ciągu dekady. Obiecanki i slogany unijnych liderów będą przegrywać z rzeczywistością, która coraz mocniej dotykać będzie każdego obywatela. Zakładam więc że będzie dużo debat, mało konkretów i zapowiadanych buńczucznie rozwiązań korzystnych dla gospodarki UE. A wszystko to spowoduje, że UE jeszcze bardziej będzie odstawać od pędzących do przodu państw, które ideologie pozostawiły słabym politykom a gospodarkę oddały biznesmenom pomnażającym bogactwo tych państw. Nic z tego co obiecają, powiązani rożnymi układami liderzy z czasów pandemii i dobrych relacji z Rosją, szybko zrobić się nie da, turbulencje będą narastać.

Autor jest europosłem PiS

Czytaj także