Prezydent Andrzej Duda wręczył ambasador USA Georgette Mosbacher Krzyż Wielki Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Jak Pan ocenia tę decyzję?
Witold Waszczykowski: Oczywiście jest to decyzja pana prezydenta. Można natomiast dyskutować o jej zachowaniu w trakcie pobytu w Polsce. Na pewno broniła interesów USA, również tych ekonomicznych. Czasami była krytykowana za sposób, w jaki to robiła. Twierdziłem nawet, że było to na granicach ustaleń konwencji wiedeńskiej, definiującej pracę dyplomatów.
Co zatem mogło sprawić, że ambasador USA otrzymała to odznaczenie?
Mosbacher odegrała pozytywną rolę, np. doprowadziła do licznych spotkań prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa, a także do wizyty przywódcy USA w Polsce. Odegrała również istotną rolę w zniesieniu upokarzającej procedury wizowej dla Polaków. To uzasadnia nagrodę, którą dyplomatka otrzymała od prezydenta Dudy.
Czy wraz ze zmianą administracji na tę kierowaną przez Joe Bidena relacje polsko-amerykańskie mogą się pogorszyć?
To będzie zależało, kto będzie dominował w tej administracji. Jeśli będzie to nurt środkowy Partii Demokratycznej, na czele którego stoi Biden, to nie spodziewam się żadnych istotnych zmian na gorsze. Z Amerykanami łączą nas wspólne interesy w dziedzinie obronności, w tym programy zbrojeniowe, które kosztują wiele miliardów, a także w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego, w tym gazowego i energii atomowej. Warto podkreślić również przychylność USA wobec amerykańskiej koncepcji Trójmorza. Jeżeli te korzystne dla Amerykanów interesy będą brane pod uwagę, to nie widzę zagrożeń. Oczywiście może być też tak, że w tej administracji pojawi się wielu polityków skrajnie lewicowych.
I co wtedy?
Wówczas mogą oni prowadzać do naszych relacji wątki ideologiczne. Będzie to oczywiście problem. Z drugiej strony, przeżyliśmy już prezydenturę Baracka Obamy, którego administracja krzywo patrzyła na nasze działania w dziedzinie praworządności. Górę jednak wzięły interesy gospodarcze i wojskowe. Obama podjął np. decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO. Amerykanie są pragmatyczni, dlatego jestem pod tym względem optymistą.
Czytaj też:
Lisicki: Nie ma żadnych przesłanek, by nagradzać Mosbacher